poniedziałek, 22 lutego 2016

Typical Teenager (3)


Gatunek: Tragikomedia.
Tytuł rozdziału: Heart says otherwise.
Typ: fluff.

_________________________________________________________________________


Dotarłam na miejsce, ale go jeszcze nie było.  Odblokowałam telefon, aby zobaczyć, czy odpisał.

''Brak nowych wiadomości.''


Popatrzyłam w niebo i westchnęłam głęboko.
-"Dlaczego byłam taka głupia?!  Dlaczego?!"- myślałam, jednocześnie wycierając łzy.
Starałam się uspokoić, jednak na marne.  Schowałam twarz w dłoniach i cicho szlochałam.


- Czemu płaczesz?- zapytał ktoś obojętnie.
- Mark!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego.
On lekko mnie od siebie odepchnął i zapytał:
- Znasz to uczucie?
- Jakie?
- Kiedy patrzysz na kogoś i wiesz, że on nie czuje tego samego co ty?
Łzy spływały na ziemię, jedna po drugiej.
- Skąd wiesz, że nie?- zapytałam
Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- Ja cię kocham, Mark.  Jeszcze do niedawna myślałam o tobie, jak o najlepszym przyjacielu.  Ale zrozumiałam, że od samego początku, to była miłość.- wycierałam łzy.
Chłopak nic nie powiedział, tylko złożył pocałunek na moich ustach.  Jego wargi smakowały, jak najwspanialszy na świecie tort zrobiony z chmur i tęczy.
Odsunął się trochę po czym dodał:
- To smutne, że przekonałaś się o tym dopiero teraz.....
- Przepraszam........- łzy spływały mi po policzkach, spadały na ziemię z charakterystycznym dźwiękiem.
Mark przytulił mnie i wypowiedział słowa, które zapamiętam na zawsze.
- Nie przepraszaj.  Za miłość nie trzeba przepraszać.- przytulił mnie.
Staliśmy tak 5 minut.
- Wiesz co?- zapytał.
- Co?
- Kocham Cię.- szepnął mi do ucha.
- Wiem....
- Jak to?
- Wszyscy mnie kochają.- zaśmiałam się i pobiegłam w stronę placu.  Mark próbował mnie dogonić, ale zahaczył się bluzką o płot i w jednej chwili leżał na ziemi.
Śmiałam się jak nigdy.  Chłopak patrzył na mnie spod byka, ale mnie to nie zraziło, bo śmiałam się jeszcze bardziej.
Gdy trochę ochłonęłam, postanowiłam pójść na zakupy.  Mark- powsinoga, oczywiście pałętał się za mną.....
Kupiłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.  To jest:  podpaski, tabletki na przeciwbólowe itp.
Szłam do kasy, a Mark dziwnie przyglądał się mi i moim zakupom.
- O co ci chodzi?- zapytałam, czując się trochę niekomfortowo.
- Po co ci te wszystkie rzeczy?
Walnęłam takiego face palma, że przechodząca obok mnie dziewczyna, aż odskoczyła.
- Mark.....  Proszę, nie załamuj mnie....- rzuciłam i położyłam zakupy na ladzie.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie rozumiem....- mruknął.
Zmroziłam go wzrokiem, a ten podniósł ręce w geście obronnym.
Zaśmiałam się pod nosem i zapłaciłam.
Wychodząc, poczułam bardzo przyjemny powiew wiatru.  Uwielbiam taką pogodę....  Słońce świeci, wieje lekki wiatr............  No po prostu uwielbiam!


Poszliśmy do mnie odnieść zakupy.    Wchodząc zauważyłam, że na blacie stoi wielkie białe pudło z dziurami.  Nie chciałam go otwierać, ale ciekawość była silniejsza ode mnie.
Otworzyłam je i wyskoczył z niego śliczny szczeniak rasy.
- Wabi się Coco.- powiedział uśmiechnięty Mark, opierając się o futrynę drzwi.
Ze łzami w oczach pobiegłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Dziękuję!  A-ale...  Dlaczego mi go kupiłeś?   Przecież byłeś zły......- wydukałam.
- Po pierwsze.  Dziś są twoje urodziny, a po drugie, nawet jeśli umysłem bym cię nienawidził, to sercem i tak bym kochał.
Na te słowa zaszlochałam jak mała dziewczynka.
- Dziękuję, że jesteś..........- powiedziałam niemal niesłyszalnie.
- Nie ma za co....- wyszeptał.


 Z każdym dnie zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej.  Chodziliśmy do kina, na spacery i te różne.
Pewnego dnia do Mark'a przyszedł sms.


''Cześć Mark.  Tutaj twoja dawna przyjaciółka, Lione.   Przyjeżdżam do Korei na tydzień.  Mogłabym się zatrzymać u ciebie?''


- O nie!- krzyknął, zanim jeszcze dowiedziałam się o sms'ie.
- Co się stało?- również krzyknęłam.
- O nie, o nie, o nie.....  Lione tu przyjeżdża i chce mieszkać u mnie..... O nie......- chodził w kółko wyraźnie zdenerwowany.
- Kim jest ta, Lione?- podkreśliłam imię.
- Lione, to moja przyjaciółka z dawnych lat.  Jest bardzo samolubna, jednak jest dla mnie jak siostra.  Zostaje u mnie na cały tydzień, a że nie zna tutejszych ludzi i ogólnie miasta, będę cały tydzień musiał się nią zajmować.....
- To świetnie!- wykrzyknęłam, bo bardzo lubię poznawać nowych ludzi.- Będziemy się świetnie bawić!
- Właśnie w tym problem......  Lione nie lubi poznawać nowych ludzi i raczej nie będzie zadowolona jeśli będziesz z nami chodzić.........  Kurde, co ja mam zrobić?!- załamał się.
Byłam z tego powodu smutna, ale dla niego wytrzymam ten tydzień.  Westchnęłam głęboko, po czym dodałam:
- To po prostu ten tydzień nie będziemy się widywać......   Zadowolimy się rozmową na czacie.....- starałam się uśmiechnąć, ale nie potrafiłam.
- No dobrze.....  Ale wiedz, że bardzo cię kocham i ona jest tylko przyjaciółką.- powiedział, chyba martwiąc się, że będę zazdrosna.  Nie mądry..... Nie jestem typem zazdrośnicy.   Znaczy myślałam tak, dopóki nawet nie zaczął odpisywać na moje sms'y.
Pisałam co 5 minut, a on nic.


''Chyba muszę pójść do niego i zobaczyć co jest...''- pomyślałam i pośpiesznie ubierając trampki, wybiegłam z domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz