piątek, 4 marca 2016

Nothing... I love you, too.



Gatunek: romans.
Typ: fluff.
Rodzaj: one-shot.
Paringi: JiHope.

_______________________________________


   Nazywam się Park Jimin. Mam 17 lat i uczęszczam do Seulskiego liceum. Mój tato uczy w mojej szkole W-F’u. Wszystko ładnie, pięknie, gdyby nie to, że jestem pilnowany na każdym kroku. Ojciec uważa, że jestem za słaby by poradzić sobie wśród społeczeństwa. No może ma trochę racji….. Nie jestem jakoś specjalnie wysportowany i ogólnie sport mnie nie kręci. Ja wole bardziej nauki ścisłe. Tak naprawdę, to ja po prostu lubię myśleć. Według mnie dzień bez myślenia to dzień stracony.
Mniejsza….. Wydawać by się mogło, że jestem normalnym chłopakiem, odrzucanym przez rówieśników z powodu mojego hobby. Niestety, to nie jedyny powód, ja w dodatku jestem…… Gejem. Wolę, gdy mówią homoseksualista, ale zdążyłem się do tego określenia przyzwyczaić.
Obiektem moich westchnień jest, starszy o rok – Hoseok. Jest kapitanem szkolnej drużyny koszykarskiej. Mówiłem już, że nie jestem wysportowany, nie? Dlatego nie mogę się do niego zbliżyć….. Ale wpadłem na genialny pomysł! Kiedy tylko mogę przychodzę na ich treningi z pretekstem, że czekam na ojca. Myślałem, że to coś da, ale on nawet mnie nie zauważa.
Inni na pewno odpuściliby sobie, ale ja nie. Dla mnie liczy się nawet samo patrzenie na niego.





Podniosłem się i spojrzałem na budzik.

- Kurwa, znowu zaspałem.- powiedziałem wciągając na nogi spodnie.
Niczym struś popędziłem do kuchni i na szybko coś upichciłem.
No bo co. Spalona jajecznica zawsze spoko, nie?
Wziąłem jeden kęs i wparowałem do łazienki, by się trochę odświeżyć.
Wypsikałem się jakąś perfumom taty i pobiegłem do szkoły.
Jeszcze nigdy się nie spóźniłem, więc dzisiaj też nie mogłem.

Przebiegam bezmyślnie, nawet nie patrząc czy jadą auta. Słyszę głośny pisk opon. Czuję ostry ból w kręgosłupie.
Zamykam oczy i widzę już tylko ciemność.



Obudziłem się, ale nie mogłem otworzyć oczu. Światło w pomieszczeniu w którym się znajdowałem, było zbyt jaskrawe.
Gdy moje oczy się przyzwyczaiły otworzyłem je.
Byłem w szpitalu. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co, nie wiem nawet kim jestem.
Siedział obok mnie jakiś mężczyzna. Wydawał mi się znajomy.
- Dzień dobry….- wydukałem.- Wie pan może kim jestem i dlaczego tutaj leżę?
Facet spojrzał na mnie oczami pełnymi łez.
- Synu! Ty żyjesz!- rzucił się na mnie co zaskutkowało okropnym bólem.
- Aish…..- syknąłem.
- Przepraszam, ale bardzo się cieszę, że się obudziłeś….- nadal płakał.
- Nic się nie stało…. Czyli ja jestem twoim synem?
- Tak.- uśmiechnął się.
- A wiesz może jak mam na imię?
- No jasne! Przecież jestem twoim ojcem! Jesteś Park Jimin. Masz 17 lat i chodzisz do pobliskiego liceum, w którym ja uczę W-F’u. Zapomniałbym…. Jest ktoś kto przyjechał tutaj wraz ze mną. Może będziesz go pamiętać….- powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Wrócił po chwili, ciągnąc kogoś za sobą.
Był to wysoki i umięśniony chłopak. Jego brązowa grzywka opadała na jego bladą twarz. Gdybym nie był facetem, pewnie bym się w nim zakochał.
Zaraz, zaraz…. Coś mi świta….. On chyba się nazywa….
- Hoseok….- powiedziałem na głos.
Ten popatrzył na mnie trochę zdezorientowany.
- To ja.- uśmiechnął się i podał mi dłoń. Jego dotyk był taki kojący….- Twój ojciec powiedział, że nic nie pamiętasz.
- A jednak ciebie pamiętam….- zdziwiłem się.
Chłopak był równie zdziwiony co ja, ale nic nie powiedział tylko uśmiechnął się i wyszedł.
- Skąd wiedziałeś, że tak ma na imię?- zapytał mnie tato.
- Sam nie wiem…. Jestem trochę zmęczony…. Zostawisz mnie samego?
- Oczywiście, synku. Jutro przyjadę do ciebie rano. Pa!- pomachał ręką i poszedł.

Całą noc myślałem, dlaczego pamiętam akurat jego.
Może coś łączyło mnie z nim przed wypadkiem?
Nie….. Przecież jestem chłopakiem.
A może……
N-nie mówcie….
Ż-że j-ja…….
O mój boże……..
Jestem……
Gejem…..?

Pamięć wróciła. Wspomnienia. Miłe i trochę mniej. Wszystko pamiętam. Chociaż nie wszystko chcę pamiętać…..



Na następny dzień czułem się o wiele lepiej. Rano przyjechał do mnie tato, a wraz z nim…… Hoseok….. Nie to, że się nie cieszę, ale czuję się niezręcznie, po tym jak wróciła mi pamięć. Nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Dlaczego więc przyjechał do mnie, do szpitala?

Gdy przekroczyli próg sali, dostrzegłem czarną torbę na ramieniu Hobiego.
Pewnie wracają z treningu.

Chłopak stanął obok mojego łóżka i wyciągnął z torby dużego pluszowego misia.
Patrzyłem na niego zdziwiony, a on tylko się uśmiechnął i mi go wręczył.
- Dz-dziękuję…?- wziąłem pluszaka.
- Nie ma za co. Chcę żebyś prędko wyzdrowiał i czytałem, że takie misie przyspieszają ten proces.
- Ah, rozumiem. A powiedz mi proszę, po co mam wyzdrowieć?- zapytałem.
Na jego polikach pojawił się rumieniec. Ale to pewnie dlatego, że właśnie wrócił z dworu.
- No bo…. Trener się martwi i nie możemy się skupić na grze, a jeśli wyzdrowiejesz to wszystko wróci do normy.
- Tak właściwie…. To nic mnie już nie boli…. Chyba mogą mnie już wypisać.- powiedziałem i próbowałem wstać, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Nie możesz jeszcze wstawać. Kładź się.- powiedział stanowczo Hoseok.
- Ale….
- Nie.- pokazał ręką na łóżko.
Naburmuszyłem się jak mała dziewczynka.
- Słodko tak wyglądasz.- zaśmiał się.- Z-znaczy śmiesznie.- poprawił się.
Ja się tylko zaśmiałem i przytuliłem do misia.
- Jaki on mięciutki….- wtuliłem w niego twarz.
- Cieszę się, że się podoba.- uśmiechnął się.- Niestety, muszę już wracać, ale jutro przyjdę. Do jutra!- pomachał mi na pożegnanie i zamknął drzwi.

Stop, stop, stop….
Czy on właśnie powiedział…..
Do jutra…..?

Miałem ochotę skakać z radości, ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
Cieszę się, że chociaż w małym stopniu się o mnie martwi.
Taki mały gest, a daje tyle szczęścia daje.



Spałem bez większych problemów, ale ciągle zastanawiałem się czy on przyjdzie i tak właściwie, po co?
Otworzyłem oczy. To sen? Czy on tutaj na prawdę siedzi? No nic Park, weź się w garść.
- Cześć. Co tu robisz tak wcześnie?- zapytałem zachrypniętym głosem.
- O, hej. Przywiózł mnie twój ojciec i powiedział, żebym dzisiaj się tobą zajął, bo on ma coś do zrobienia.- uśmiechał się.
- A… Rozumiem….- popatrzyłem w sufit.
‘’ Czy to możliwe? Możliwe, że moje marzenia się właśnie spełniają? E…. Nie to na pewno tylko sen…. Jeśli to sen to chcę się już obudzić!''- pomyślałem i uderzyłem się w policzek.
- Co się stało?!- krzyknął spanikowany Hobi.
- N-nic…. Po prostu jestem głupi….- uśmiechnąłem się wstydliwie.
- Nie mów tak. Jesteś wyjątkowy.- posłał w moją stronę uśmiech.- Zaparzę ci herbatę.- powiedział i wyszedł.
‘’Co…. On…. Właśnie… Powiedział….? Park! Ogarnij się i nie rób sobie nadziei! On sobie tylko żartuje….. Tak, bo przecież to wszystko to jeden wielki żart.’’
- Wiem, że to wszystko to żart. Jeden wielki, cholerny żart! Na co ja się łudzę?! Że co chłopak, za którym uganiam się od tylu lat nagle mnie zauważył? Śmieszne….. Naprawdę…. Śmieszne….- krzyknąłem ocierając spływające mi po policzkach łzy.
Chwilę po tym do pomieszczenia wszedł Hoseok.
- Płakałeś?- zapytał biorąc chusteczkę i lekko wycierając nią moje oczy.
- T-tak… Znaczy…. Nie…..- wziąłeś głęboki oddech- Tak….
- Dlaczego?- popatrzył na ciebie ze współczuciem.
- Nie wiem, czy chcę o tym mówić….
- Jeśli nie chcesz to nie musisz, ale byłoby ci lżej.- uśmiechnął się.
- No to tak….. Jest w moim życiu osoba, którą kocham ponad życie. Do niedawna nigdy nie zwracała na mnie uwagi, ale pewnego dnia pojawiła się znikąd. Nie wiem jak mam to rozumieć….. Proszę…. Podpowiedz mi….. Co mam zrobić….?
- Nie potrafię ci pomóc, ale opowiem ci o mojej najważniejszej osobie.- w tym momencie zrozumiałem, że to naprawdę był żart.- Jest to osoba, którą obserwuję już od kilku lat. Nigdy nie dawałem po sobie poznać, że mi się podoba. Wręcz ignorowałem tą osobę. Od niedawna próbuję nawiązać z nią bliższą relację i wydaje mi się, że trochę mi się to udaje. Nie wiem czy coś z tego będzie, ale nie zamierzam się poddać. Nie zamierzam stracić najważniejszej osoby w moim życiu.-wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy.- Ciebie…..
Siedziałem na łóżku osłupiały. Czy to możliwe, że miłość mojego życia, mówi, że mnie kocha…?
- A więc to nie był żart…- powiedziałem sam do siebie.
- Co…?- zdziwił się.
- Nic…. Ja ciebie też kocham…- powiedziałem i nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

niedziela, 28 lutego 2016

Let me be with you. (2)



Gatunek: romans.
Typ: Opowiadanie.
Tytuł rozdziału: I not leave you.

____________________________________________________



Stałam w bezruchu jeszcze jakieś 5 minut. Po tym czasie dopiero do mnie dotarło co tak na prawde się wydarzyło.
-To co?- zapytał Tae.
-E-e...... No....... Dobrze....(?)- odpowiedziałam spokojnie, ale w głębi duszy skakałam z radości.
Taehyung przytulił mnie tak jakby myślał, że zaraz ucieknę. A ja powiedziałam sobie:
''Nie martw się, nie zostawię Cię. Tae.''
Mój ''chłopak'' złapał mnie za rękę i razem powędrowaliśmy do Lucy. Ona była bardzo zdziwiona, gdy nas zobaczyła:
-Przecież miałaś iść do szkoły.- powiedziała.
-No wiem, ale......
-Wpadliśmy na siebie i jakoś tak wyszło.- uśmiechnął się Tae.
Uff.... Wybrnęłam z tej sytuacji. Myślałam, że umrę....
-W każdym razie..... Masz to po co poszłaś?- zapytała.
-Tak.- uśmiechnęłam się i pokazałam jej moją rękę trzymającą Tae.
-Uuuu...- pisnęła Lucy.- Moje słodkie gołąbeczki.
-Nie przesadzaj...- zarumieniłam się.
-A to nie prawda?- zapytał Tae i spuścił głowę.
-Prawda, prawda...- zaśmiałam się.


Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Kto dzwonił? Oczywiście, że on.
-Halo...?- powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Czeeeść, obudziłem cię?- zapytał słodziutko Tae.
-*ziewa* Może troszkę...
-A to przepraszam, ale przypominam, że dzisiaj jest szkoła...- zaśmiał się.
-Co?! Jaki dziś dzień?!
-Wtorek...
-O nie!! Spóźnię się!! Muszę kończyć!!- krzyknęłam spanikowana.
-Uspokój się przyjadę po ciebie.- powiedział milutko Tae.
-Ale...... Nie wiesz gdzie mieszkam.... I...... To nie jest taki normalny dom, więc......
-Wiem gdzie mieszkasz. Bądź o 7:50 pod domem. Kocham Cię.- powiedział i rozłączył się.
O co mu chodziło?! Skąd wie gdzie mieszkam? Ja mu nie mówiłam..... W takim razie kto?......

Wybiegłam z domu dziecka jak torpeda. O dziwo, Tae na prawdę wiedział gdzie ''mieszkam''. Gdy wsiadłam do samochodu od razu zapytałam:
-Skąd wiedziałeś gdzie.....
-Ja wiem wszystko.- przerwał mi i się zaśmiał.
Odwzajemniłam uśmiech, ale nadal się zastanawiałam.
Jechaliśmy w niezręcznej ciszy.
-Jak spałaś?- zaczął.
-Dobrze.... A ty?
-Nie wyspałem się zbytnio..... Ciągle myślałem o tobie.- powiedział i popatrzył na mnie kątem oka.
Poczułam jak się rumienię więc zasłoniłam twarz rękawem. On się tylko zaśmiał. Wysiadłam z samochodu i szybkim krokiem chciałam udać się do szkoły. Nagle coś złapało mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się i odwróciłam, aby zobaczyć o co chodzi. Tae zbliżył się do mnie, złapał w talii i złożył pierwszy pocałunek. Na prawdę nie wiedziałam co zrobić. Wszytko działo się tak szybko. Po chwili Tae zrobił krok w tył i uśmiechnął się.
-Do zobaczenia po lekcjach.- powiedział i pomachał ręką.
-Cześć....- odpowiedziałam cichutko.


W szkole ciągle myślałam o ''tym''. Pierwszy raz ktoś aż tak się do mnie zbliżył. Nie ukrywam, czułam się wtedy bardzo szczęśliwa.

Po lekcjach wyszłam na podwórko przed szkołą. Przy płocie zauważyłam Tae, robiącego coś na telefonie. Pomyślałam, że go trochę przestraszę. Ukryłam się za drzewem i po cichutku kierowałam się ku niemu. Gdy byłam już odpowiednio blisko krzyknęłam: ''BUUUU!!'' , a on z przerażenia upadł na ziemię. Zmroził mnie wzrokiem, wstał i bez mówienia mi niczego skierował się w stronę parku. Podbiegłam do niego i powiedziałam, próbując ukryć śmiech:
-Przepraszam... Nie chciałam, aż tak cię wystraszyć...
On nadal nie zwracał na mnie uwagi.
-Na prawdę, przepraszam....- powiedział i złapałam go za rękę.
On odwrócił się do mnie i lekko musnął moje usta.
-Już się nie gniewam.- powiedział i uśmiechnął się.
''Uff..... Myślałam, że już nigdy mi nie wybaczy..''- pomyślałam sobie.
-Idziemy dzisiaj gdzieś?- zapytał.
-Może do wesołego miasteczka?- zaproponowałam i zrobiłam oczy kotka.
-Jeśli chcesz, to nie ma sprawy.- powiedział i uśmiechnął się.- Uwielbiam kiedy robisz robisz taką minę.- zaśmiał się, a ja poczułam, że się rumienię.



*W wesołym miasteczku*


-Tae..... Chodźmy na lody...- poprosiłam.
-No dobrze...- odpowiedział wymuszając uśmiech.
Chyba nie był zachwycony.
-Jeśli nie chcesz to nie musimy...- powiedziałam.
-Pójdę wszędzie, byle z tobą.- powiedział po czym przytulił mnie.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam nic wykrztusić.
''Tae, bardzo przepraszam, że wtedy się tak zezłościłam. Po prostu wtedy bardzo pragnęłam, abyś przy mnie był. Mam nadzieję, że teraz mnie nie opuścisz.''
Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale Tae chyba to zauważył.
-Dlaczego się uśmiechasz?- zapytał.
-Bo..... Po prostu myślałam o tym jak na ciebie krzyczałam....
-To aż takie śmieszne?- zapytał i spuścił głowę.
-To? Wcale. Ale śmieszne jest to, że wtedy pragnęłam tylko twojej obecności. Nikt inny nie mógł mi ciebie zastąpić.- znowu się lekko uśmiechnęłam.
Na jego policzkach pojawił się rumieniec. Zakrył się rękami.
-Nie musisz tego ukrywać.- powiedziałam i popatrzyłam na niego uśmiechając się nadal.
-Nell....- powiedział.- Kocham Cię, wiesz?- zapytał cieplutko.
-Wiem.- uśmiechnęłam się i go przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk.


Po powrocie do domu dziecka, pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do Lucy. Ta dzwoniła do mnie gdy byłam z Tae na rollercoasterze.
-Nell?! Martwiłam się! Dlaczego nie odbierałaś?!- zapytała lekko podnosząc głos.
-Nie musiałaś się martwić. Byłam z Tae w wesołym miasteczku.- powiedziałam pogodnie.
Lucy westchnęła.
-Następnym razem odbieraj telefon, bo zawału można dostać.
-Jasne, jasne.- zaśmiałam się cichutko.
-Masz dzisiaj czas? Mogłybyśmy pójść do centrum.- zaproponowała.
-Świetny pomysł! Będę czekać pod twoim domem o 15:00.
-Dobrze! Do zobaczenia!
-Pa!- rozłączyłam się i uśmiechnęłam.
''Cieszę się, że jesteś przy mnie, Lucy. Jesteś dla mnie jak siostra i nie chcę, żeby to się zmieniło.''- pomyślałam i zaczęłam się szykować. Ubrałam białą koszulkę bez żadnych napisów, szare ponczo i czarne rurki z wyciętymi dziurami na kolanach. Zrobiłam na szybko koka i byłam gotowa by wychodzić. Była godzina 14:43.
-Mam 17 minut, żeby dotrzeć na drugi koniec Seulu... Nie zdążę..... Muszę przyspieszyć.
Zaczęłam biec nie zwracając uwagi na ludzi na których wpadałam.
Nic do mnie nie docierało.
W jednej chwili zobaczyłam ostre światło, które zbliżało się do mnie. Poczułam jak uderzam głową o szybę samochodu. Nie mogłam się ruszyć, więc po prostu zamknęłam oczy. Widziałam tylko ciemność. Nagle usłyszałam pikanie jakiejś maszyny. Otworzyłam oczy, aby zobaczyć co jest przyczyną tego dźwięku, który drażnił moje uszy. Mój obraz był zamazany i ostre światło bardzo drażniło moje oczy. Nagle usłyszałam krzyk:
-NELL!! TY ŻYJESZ!!- rzuciła się na mnie nieznajoma.
-K-k-kim ty jesteś? K-k-kim ja jestem?- zapytałam przecierając oczy.
Dziewczyna popatrzyła na mnie tylko i zaczęła mi wszystko tłumaczyć. Kim jestem, kim ona jest, gdzie mieszkam.... Nie mogłam sobie nic przypomnieć.... Patrzyłam na nią w osłupieniu. Nagle ona wypowiedziała słowa, które najbardziej mnie zaskoczyły:
- Masz też chłopaka, nazywa się TaeHyung.
Moje oczy przybrały kształt monet.
-Chłopaka?!- krzyknęłam.
-Tak.- uśmiechnęła się lekko dziewczyna.- On bardzo się o ciebie martwi. Mam po niego zadzwonić?- zapytała.
-Wiesz co? Chyba będzie lepiej jeśli sama to zrobię...- zmusiłam się do uśmiechu.


-Jeśli tak uważasz.- koleżanka wykręciła mi do niego numer.


Rozmowa
-Halo?- usłyszałam niski głos.
-Cześć....- powiedziałam nieśmiało.
-NELL?! TY ŻYJESZ?! ZARAZ BĘDĘ W SZPITALU!!- wykrzyczał i się rozłączył.


Popatrzyłam na dziewczynę, która siedziała obok mnie i uśmiechała się pod nosem.
-Dlaczego się śmiejesz?- zapytał też się uśmiechając.
-No bo on tak bardzo Cię kocha. Widać, że bardzo się martwi.- powiedziała.
Poczułam jak się rumienię, więc zakryłam się rękawem. Siedziałyśmy w ciszy jakieś 5 minut. Nagle drzwi do pokoju w którym leżałam otworzyły się. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Nie mówię oczywiście, że mi to jakoś specjalnie przeszkadzało.
-Nigdy więcej mi tego nie rób, Nell!- podniósł ton Tae.
-Przepraszam.....
-Nie musisz.- powiedział i zmusił się do uśmiechu nadal roniąc łzy.
-Więc..... Jesteś moim chłopakiem, tak?- zapytałam niewinnie.
On popatrzył najpierw na mnie, potem na Lucy, a później znów na mnie.
-Jak to? N-nie pamiętasz mnie?- w jednej chwili jego uśmiech zniknął.
-Nie pamiętam nic.... Lucy trochę mi opowiadała, ale nadal nie mogę sobie przypomnieć najistotniejszych rzeczy....
-Nie martw się. Pomożemy ci przywrócić pamięć.- uśmiechnął się Tae.
-Dziękuję.- powiedziałam i poczułam jak łza spływa mi po policzku. Chciałam ją wytrzeć, niestety TaeHyung był szybszy. Zbliżył się do mnie powoli i nasze wargi się złączyły. W mojej głowie nagle pojawił się obraz naszego pierwszego pocałunku. Gdy Tae się odsunął powiedziałam:
-Widziałam.....
-Co?- zapytał.
-Nasz pierwszy pocałunek.- odpowiedziałam po czym spojrzałam mu prosto w oczy.
-I co?- popatrzył na mnie uśmiechając się.
-Chyba naprawdę cię kocham.- powiedziałam i przytuliłam go jak najczulej mogłam.

Od wypadku minęło kilka dni. Przez cały ten czas Lucy i Tae ciągle odwiedzali mnie w szpitalu. Po tygodniu miałam kontrolę lekarską. Pan doktor powiedział, że mogą mnie już wypisać. Byłam bardzo uradowana tym faktem. Tak jak lekarz powiedział, tak się stało. W piątek wróciłam do domu. Choć tak szczerze, to wolałam szpital..... Po pierwsze, że to tak naprawdę nie był dom, a po drugie, że nawet nie pamiętałam jak on wygląda.... Chyba wolałam nie pamiętać......

Usiadłam na łóżku i zaczęłam sobie wszystko przypominać. To jak mnie wyśmiewali, to jak poznałam Lucy i TaeHyunga. Łzy spływały mi po policzkach i z charakterystycznym dźwiękiem kapały na podłogę. Nie mam pojęcia czy to były łzy szczęścia, czy smutku. Jedno co wiem na pewno to to, że bardzo kocham ludzi, którzy kochają mnie.

Pomyślałam, że zadzwonię do Lucy. Odebrała po pierwszym sygnale:
-Co tam Nell?- zapytała, widocznie zadowolona z mojego telefonu.
-Wszystko dobrze.... Ale.... Mogłabyś przyjść do mnie?
-Kiedy?
-Teraz....
-Jasne! Zaraz będę.- powiedziała i rozłączyła się.
Miałam bardzo wielką potrzebę porozmawiania z kimś w cztery oczy. Z kimś komu mogę powiedzieć wszystko. Taką osobą jest Lucy.

Po 20 minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!- krzyknęłam.
-Czeeeść!- podeszła do mnie Lucy i mnie przytuliła.
-Hejka!- odpowiedziałam równie entuzjastycznie.
-Tooo...... O czym chciałaś porozmawiać?
-Wiesz..... Już wszystko pamiętam...... Przypomniałam sobie jak mnie wyzywali, jak poznałam Ciebie i TaeHyunga.....- znowu łzy napłynęły mi do oczy.
- Spokojnie..... Teraz już nigdy o nas nie zapomnisz....- przytuliła mnie Lucy.
- Dziękuję.....
- Za co?
- Za to, że jesteś.- powiedziałam i przytuliłam ją mocniej.
Poczułam na moich włosach łzy.
- Jestem i już nigdy cię nie opuszczę. Obiecuję!- powiedziała łamiącym głosem.
Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i zasnęłam.

Obudziłam się koło Lucy. Nie budząc jej poszłam do łazienki i ogarnęłam się w miarę. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki i pukanie do drzwi.
- To ty, Nell?
-Nie. Anabell.- powiedziałam i obie się zaśmialiśmy.
- Ja będę się już zbierać.- oznajmiła mnie po usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi.
Wzięłam zimny prysznic i postanowiłam pójść do parku. Tym razem uważając na drodze.

Przechodząc przez ulicę, byłam szczególnie uważna i czujna. Nie chciałam kolejny raz znaleźć się pod kołami samochodu. Po parku chodziło bardzo dużo par trzymających się za ręce. Od razu pomyślałam o mnie i Tae. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy swoimi dłońmi. Jak miałam 9 lat uczęszczałam na lekcje samoobrony, które teraz okazały się bardzo skuteczne. Zanim się zorientowałam, ''napastnik'' leżał już na ziemi. Kiedy zobaczyłam kim był zamurowało mnie.
- Nic ci nie jest?! Mam zadzwonić na pogotowie?! Powiedz coś! Tae!- krzyczałam przerażona i kucnęłam aby pomóc mu wstać.
On tylko popatrzył na mnie, jakby pierwszy raz w życiu mnie zobaczył, uśmiechnął się i złapał mnie za rękę co zaskutkowało tym, że straciłam równowagę i upadłam. Leżałam obok Tae i śmiałam się prawie płacząc. On również się śmiał, ale wydaje mi się, że ja bardziej. Po chwili wstałam i podałam mu dłoń. Ten wstał i mnie przytulił. Na początku byłam zdezorientowana, potem jednak odwzajemniłam uścisk.
- Taeś..... Już..... Wszystko pamiętam....- uśmiechnęłam się pogodnie i spojrzałam na niego. Ten wydawał się być troszkę zdziwiony, ale nie trwało to długo.
- Łał..... Pierwszy raz tak mnie nazwałaś.....
- Prze-przepraszam!- dodałam szybko, trochę się rumieniąc.
- Nie musisz. Bardzo się cieszę.- uśmiechnął się tym swoim kwadratowym uśmiechem, któy tak uwielbiałam.
- Więc..... Już wszystko pamiętasz?
- Tak. Wszystko. To jak się ze mnie w szkole naśmiewali, to jak poznałam ciebie i Lucy.- uroniłam łzę, ale to nie była łza smutku, wręcz odwrotnie.
- To świetnie!- powiedział naprawdę uradowany.
- Tae....
- Tak, skarbie?
- Nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz.- powiedział i pocałował mnie bardzo spokojnie.
Złapałam jego dłoń i razem wędrowaliśmy po całym parku.



''Gdy na ciebie patrzę, to coraz bardziej się w tobie zakochuję. Jesteśmy jak dwie gwiazdy na niebie. Bo miłość to ty i ja.''



Wróciłam do domu rzucając się na łóżko i od razu zasypiając. Budzik obudził mnie o 6:15, więc miałam sporo czasu, aby się ogarnąć i pójść do szkoły. Wzięłam szybki prysznic, bo wczoraj nie zdążyłam. Ubrałam czarne rurki, luźny, biały t-shirt i szare conversy do kostki. Pozostało mi jeszcze zjeść śniadanie i umyć zęby. Wychodząc popatrzyłam w lustro.
-''No nie! Jeszcze te cholerne włosy.''- pomyślałam.
Rozczesywanie ich zajęło mi jakieś 20 minut. Przez chwilę myślałam nad ścięciem ich, ale gdy już udało mi się je spiąć, rozmyśliłam się.
Wyszłam, nigdzie się nie spiesząc. Miałam jeszcze 30 minut do pierwszej lekcji.
Dotarłam tam o 7:43. Szłam przez korytarz, gdy nagle poczułam jak upadam. W ostatniej chwili, ktoś złapał mnie w tali. Zupełnie jak pan młody, pannę młodą. Popatrzyłam się na mojego ''wybawcę'', żeby mu podziękować. Kto to był? Oczywiście, że Tae.
- Dziękuję.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Nie ma za co, księżniczko.- powiedział i uniósł rękę do czoła, zupełnie jak żołnierz.
Cichutko zachichotałam widząc to. On również się uśmiechnął.
Popatrzyłam na niego podejrzliwie, po czym zapytałam:
- To dziwne, że znalazłeś się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie.- dodałam lekki dramatyzm całemu zdaniu.
- Ja jestem wszędzie.- uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie tak...- mruknęłam, odwzajemniając uśmiech.
TaeTae odprowadził mnie pod klasę i pożegnał pocałunkiem.


''Wierzę, że im bar­dziej się kocha, tym więcej się czy­ni, gdyż miłości, która nie jest niczym więcej niż uczu­ciem, nie mógłbym na­wet naz­wać miłością.''


Ze szkoły również wracaliśmy razem. Tae zaprosił mnie do siebie i powiedział, że jego mama wraca późno wieczorem, więc będziemy sami. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się ZUPEŁNIE niewinnie. A ja szturchnęłam go w ramie. Zanim dotarliśmy na miejsce zahaczyliśmy jeszcze o kawiarenkę w której dorabiała sobie Lucy. Ona zdziwiona moim przybyciem, przytuliła mnie. Nie do końca przytuliła, co rzuciła mi się na szyję. Zapytała co mnie sprowadza. Hm...... Sama nie wiem...... Przyszłam, aby ją zobaczyć i przy okazji zamówiłam kawę. Usiadłam z Taesiem przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać, o wszystkim i o niczym. Śmiałam się jak nigdy. On jedyny sprawiał, że uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Kocham go. I tylko jego.

W kawiarence spędziliśmy godzinę. Zapłaciłam za kawę i wyszłam czekając, aż Tae zapłaci za swoją. Wyszedł, złapał mnie za rękę po czym ruszyliśmy w stronę jego domu.

''Jak po­wie­dział pe­wien per­ski mędrzec, miłość jest cho­robą, z której nikt nie prag­nie się wy­leczyć. Ten ko­go dot­knęła, nie chce wrócić do zdro­wia, kto cier­pi z jej po­wodu, nie szu­ka lekarza.''



Stanęliśmy przed jego domem. Był wysoki i robił naprawdę duże wrażenie. Przez chwilę poczułam się bezwartościowa. Zresztą co innego mogę powiedzieć. Przecież mieszkam w domu dziecka..... Ciszę przerwał niski głos.
- To wchodzisz?- zapytał uśmiechając się.
- T-ta-tak.- powiedziałam niezbyt ogarniając co się wokół mnie dzieje.
W progu powitał mnie mały piesek rasy szpic. Zaczął na mnie skakać i lizać po twarzy.
- Wabi się Lucky.- powiedział Tae.
- Ojeju! Jaki słodki! Imię też ma słodkie!- zachwycałam się.
- Dobra Lucky. To moja dziewczyna, nie pozwalaj sobie.- zaśmiał się.
Piesek jakby go zrozumiał, bo za chwilę był już w innym pokoju.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że masz psa?- zapytałam ściągając buty.
- Nie wiem.....- odpowiedział, sam się zastanawiając.


Tae oprowadził mnie po całym domu. Pokazał salon, kuchnię, w której przy okazji zaparzył herbatę, pokoje rodzeństwa i łazienkę. Wszystko było takie.... nowoczesne. Zupełnie inaczej niż w moim. Szczerze, to trochę mu zazdrościłam. Miał dom, kochającą go rodzinę, przesłodkiego pieska.....

Usiadłam na sofie i przypomniałam sobie rodziców. Byliśmy taką kochającą się rodziną.
''Dlaczego musieli mnie opuścić. Dlaczego?!''- pomyślałam i wytarłam spływającą mi po policzku łzę.
W tym samym czasie Tae przyniósł herbatę. Była pyszna.
-Tae, ta herbata jest pyszna. Jej zapach i smak. Po prostu cudowna.- zachwycałam się.
- Cieszę się, że ci smakuje.- uśmiechnął się tym swoim kwadratowym uśmiechem.
TaeHyung poczęstował mnie jeszcze domowej roboty ciastem, które również było pyszne i poszliśmy do jego pokoju. Na półkach znajdywały się figurki z różnych kreskówek.
- Oglądasz kreskówki?- zapytałam.
- Tak. Oglądam je gdy jestem smutny. Poza tym uwielbiam kolekcjonować figurki. Zresztą.... Chyba widać.- zaśmiał się.
- Widać, widać.- również się zaśmiałam.
''Przedstawił'' mi wszystkie figurki, a ja kulturalnie się z nimi przywitałam. Powiedział mi o nich wszystko. Tak naprawdę, to mało mnie to obchodziło, ale nie chciałam go zasmucić, więc tylko kiwałam głową i się uśmiechałam.

Gdy skończył, zapytał czy jestem głodna. Ja pokiwałam przecząco głową. No dobra... Może i byłam troszkę głodna, ale nie wypada mi prosić o jedzenie, prawda?
Tae włączył telewizor i usiadł na kanapie, pokazując mi abym dołączyła do niego. Usiadłam i oparłam głowę o jego ramię. Poczułam się bardzo śpiąca. Zanim film zdążył się zacząć, ja już spałam.

Obudziłam się na łóżku, przykryta mięciutkim kocykiem. Otworzyłam w połowie oczy, ale szybko je zamknęłam bo ostre raziło mnie ostre światło. Gdy przyzwyczaiłam się do jasności, otworzyłam oczy i zaczęłam zastanawiać się gdzie jestem i która jest godzina.
''A tak.... Przecież jestem u Tae. Pamiętam jak zasnęłam, oglądając film.''- pomyślałam.
Zerwałam się szybko, co zaskutkowało zawrotami głowy. Znowu opadłam na łóżko. Gdy już mi przeszło, wstałam i skierowałam się w kierunku kuchni. Nie było go tam. Przeszukałam cały dom, ale nie było nikogo oprócz Lucky'ego. Przyznam, że zaczęłam się trochę niepokoić. Zadzwoniłam do niego, ale usłyszałam tylko:

''Czeeść. Tutaj TaeHyung. Nie mogę odebrać ale, oddzwonie najszybciej jak będę mógł.''

Niepokój narastał. Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Wybiegłam aby zobaczyć kto to. Zastanawiacie się kto tam był? Oczywiście, że Tae. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że wychodzisz?!- krzyknęłam.
- Bo tak słodko spałaś, że grzechem byłoby cię obudzić.
- A telefon?! Dlaczego go wyłączyłeś?!
- Wyładował mi się.
Wzięłam głęboki oddech i zapytałam.
- W takim razie gdzie byłeś?
- W sklepie. Poszedłem po składniki do naleśników.- uśmiechnął się.
Jak to usłyszałam, cała złość ze mnie spłynęła.
- W takim razie..... Biegiem do kuchni.- powiedziałam i wskazałam palcem na pomieszczenie.
- Już, już.- uśmiechnął się.



W szkole, każdą przerwę spędzałam w towarzystwie Tae i Lucy. Jedynie przy nich czułam się szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Czasami zastanawiam się, co oni tak naprawdę myślą o mnie.
Wracając ze szkoły wybraliśmy się wszyscy do kina, na jakiś horror. Przyznam szczerze, że horrory to nie moja bajka, ale Tae wydawał się być bardzo przejęty. Kolejny raz dałam się uwieźć tym jego oczkom pieska.

Miałam już obmyślony plan. Wzięłam ze sobą maskę na oczy, aby spać podczas seansu. Jednak film okazał się ciekawszy. Byłam bardzo zdziwiona, bo pierwszy raz w życiu horror mi się spodobał.
- I co? Podobał ci się film?- zapytał niski głos.
- Tak. Nawet bardzo.- przyznałam.
- Cieszę się.- uśmiechnął się.
- Ej..... Czemu mnie nikt nie zapytał o zdanie?- oburzyła się Lucy. Wyglądała jak małe dziecko, które nie dostało lizaka, aż miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
- W takim razie.... Lucy, podobał ci się film?- zapytałam, ledwo powstrzymując śmiech.
- No. Ale był trochę za mało straszny.- przyznała. Zabrzmiała jak prawdziwy krytyk, przez co jeszcze bardziej chciałam się śmiać.
- Też prawda.- odezwał się Tae.
Zaczęła się pogadanka dwóch krytyków. Jedno przekrzykiwało drugie. Ja szłam obok i niezbyt zwracałam na nich uwagę. Nagle padło pytanie:
- A ty co o tym sądzisz, Nell?- zapytał mnie chórek.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc odpowiedziałam krótkie:
- Nie wiem.
I poszłam dalej.
Oni się tylko zaśmiali i dogonili mnie.
Dotarliśmy do domu Lucy.
- Do jutra!- krzyknęłam oddalając się od niej.
- Papa!- odkrzyknęła, machając energicznie ręką.
Pomyślałam, że dzisiaj ja zaproszę Tae do siebie, chociaż nie wiem czy to dobry pomysł. Na pewno wolałby posiedzieć sobie w swojej ''willi'' i posłuchać muzyki. A jednak się zgodził, więc postaram się zrobić na nim dobre wrażenie.

Wchodząc do pokoju Tae zwrócił szczególną uwagę na plakaty na mojej ścianie.
- Kim są ci faceci?- zapytał lekko oburzony. Lekko.... No dobra, naburmuszył się jak małe dziecko.
- To zespoły K-pop'owe.- uśmiechnęłam się.
- Pf.... Ja jestem przystojniejszy.- powiedział i wskazał palcem na plakat Zelo z B.A.P.
- Oczywiście.....- powiedziałam sarkastycznie, po czym się zaśmiałam, aby nie zepsuć atmosfery.
Wydaje mi się, że Tae wyczuł sarkazm, bo od razu posmutniał. Nie chciałam mieć smutasa pod ''opieką'' więc zaczęłam go rozśmieszać. Wydaje się, że taki z niego śmieszek, a jednak czasami potrafi być twardy. W takim wypadku skorzystałam ze swojej tajnej broni. I chyba wszyscy wiedzą już co mam na myśli. *szyderczy uśmieszek*
-Przestań!! Stop!! Czemu mi to robisz?!- krzyczał TaeTae dusząc się przez śmiech.
''Wiedziałam, że się złamie.''- pomyślałam dumna z siebie.
Łaskotałam go jeszcze przez dobre 5 minut, ale widząc, że jego twarz zaczyna robić się sina, przestałam. Przecież nie chcę mieć potem ksywki ''Ta co udusiła swojego chłopaka'', no nie? Same problemy by były....

Mogłam się spodziewać zemsty. Nagle wylądowałam na podłodze i dusiłam się. Nie mogę powiedzieć, że się śmiałam. JA SIĘ DUSIŁAM. Prosiłam (czyt. kazałam) go żeby przestał, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Czułam jak powoli tracę przytomność, ale w odpowiednim momencie Tae dał sobie spokój. Pomyślałam:
-''Nell, to najlepszy moment aby się z nim trochę pobawić.''
Leżałam na podłodze nie oddychając, a twarz zaczęła mi sinieć. Tae próbował mnie obudzić, ale na marne. Teraz to ja go trochę po wnerwiam. Niech nie myśli sobie, że ze mną będzie miał tak łatwo.
Postanowiłam się ''ujawnić'' po tym jak zadzwonił na pogotowie. Wstałam i powiedziałam:
- Więcej mnie nie łaskocz.
- Ty żyjesz!!- krzyknął uradowany i przytulił mnie z całych sił.
Teraz to naprawdę zaczęło mi brakować tlenu.
- Tae.... Du-sisz mniee....- wydukałam, a on lekko poluźnił uścisk.
Nie powiem, byłam bardzo zadowolona z siebie. Moje aktorstwo było lepsze niż przypuszczałam.
Gdy znudziło mu się przytulanie mnie, czyli po około godzinie, usiadł na łóżku i poprosił abym włączył którąś z piosenek tego zespołu.
Puściłam- B.A.P_ Where are you?
Jego reakcja pobiła wszystko.
- Takie to nudne........- powiedział ziewając i rozkładając się na łóżku.- Jak ja byłbym w zespole na pewno moje piosenki byłyby energiczne i taki ''Łup, dup!''
Jego słowa nie moje...... Czasami zastanawiam się, dlaczego ja się z nim w ogóle zadaje.
Jak to się mówi.... Raz się zakochasz i już się nie odkochasz...... No dobra, tak się nie mówi. Teraz to wymyśliłam, ale tak jakoś mi pasuje.


Taeś poprosił mnie abym włączyła komputer. Ja byłam bardzo posłuszna i migiem komputer włączony leżał na jego kolanach. Poprosił abym usiadła obok niego i skupiła się na seansie. Okazało się, że włączył dramę, którą oglądałam chyba ze sto razy. Ale co mi tam, oglądnę jeszcze raz. Co z tego, że znałam wszystkie teksty na pamięć? I tak cały jego pobyt w moim domu minął nam oglądaniu dram, słuchaniu muzyki i w między czasie coś tam narysowaliśmy. Ja, wielka i oddana fanka Yongguk'a musiałam go narysować. A co narysował Tae? Sama nie wiem.... Ale powiedział, że mnie.... Czyli on tak mnie widzi?...... Ah, super...... Czego chcieć więcej?....... Chyba jestem bardzo samotna, że tak do siebie gadam.... Może powinnam bardziej otworzyć się na świat, nawiązać kontakty z ludźmi..... Nie.... Taeś i Lucy mi wystarczą.- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy słońce zachodziło postanowiliśmy pójść na spacer nad jezioro. Wzięłam kocyk, ''prowiant'' i wyszliśmy. Po dotarciu na miejsce Tae nie czekając, aż rozłożę kocyk rzucił się na trawę przy okazji wpadając do lodowatej wody. ~Boże........ Co ja z nim mam?~ Pobiegłam do niego i pomogłam mu wyjść. Biedak, cały się trząsł. Słyszałam nawet jak jego zęby o siebie uderzają. Przykryłam go kocykiem, który był przez niego cały mokry i nie nadawał się już do siedzenia i przytuliłam go. Tae próbował odwzajemnić uścisk, ale jest takim idiotą, że zaplątał się i przewrócił. ~Błagam.... Trzymajcie mnie bo zaraz nie wytrzymam.... Jak można zaplątać się w koc?!~
Pomogłam mu wstać i ruszyliśmy w kierunku domu dziecka. I pomyśleć, że jeszcze rok i będę mogła żyć na własną rękę. Aż na samą myśl o tym serce zaczyna bić szybciej.

Po dotarciu nam miejsce powiedziałam Tae, aby wziął prysznic bo jeśli tego nie zrobi to się przeziębi. Posłusznie wykonał polecenie, a ja zaczęłam się zastanawiać co dać mu do ubrania. Przypomniałam sobie, że kiedyś kuzyn pożyczył mi swój biały t-shirt. Zaczęły się poszukiwania. Wszystko co przed chwilą było w szafie, teraz leżało na ziemi. W końcu udało mi się go znaleźć. Był na samym spodzie góry szmat. Zastanawiam się po co mi aż tyle ubrań skoro większości nie nosze. Wzruszyłam tylko ramionami i ruszyłam w kierunku łazienki. Stop, stop, stop.... Przecież nie mogę tam wejść.... Jak ja mu teraz dam ubranie? Hm..... Myśl Nell, myśl..... Już wiem!!
- Tae! Kładę na krzesło ubranie! Wyjdź po nie, a ja zamknę oczy!- krzyknęłam tak żeby usłyszał.
- Dobra, wychodzę!- odkrzyknął.
Zamknęłam oczy i usłyszałam jak otwierają się drzwi. Tae podszedł do mnie i szepnął mi do ucha:
-Dziękuje.- i pocałował w policzek.
Ja lekko zadrżałam i powiedziałam stanowczo:
- Nie ma za co. Ubrałeś się już?
- Nie, jeszcze nie.- zaśmiał się.
- To się pośpiesz, bo nie będę wieczność mieć zamkniętych oczu.
- Już, już.- powiedział po czym zakluczył się w łazience.
''Uff.... Myślałam, że już nigdy nie pójdzie się przebrać.....''- pomyślałam i otworzyłam oczy.


Przyznam, że bardzo dobrze wyglądał w za dużej bluzce. Jak to się mówi:

''Ładnemu, we wszystkim ładnie.''- pomyślałam po czym zamknęłam drzwi od łazienki.




Wychodząc, zobaczyłam śpiącego już Taesia.
''Zmęczył się dzisiaj, chłopina...''- pomyślałam i cmoknęłam go w czubek głowy.Ten tylko lekko się uśmiechnął i bardziej przykrył pościelą. Postanowiłam jeszcze powiesić na suszarce jego ubrania, po czym cichutko położyłam się obok niego i zamknęłam oczy. Nagle poczułam czyjś oddech na moim karku.

- Kolorowych snów, księżniczko.- szepnął mi do ucha.

- Kolorowych, książę.- odpowiedziałam również szepcząc, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam.

Obudziłam się w objęciach Tae. Chciałam się wydostać nie budząc go, ale niestety był silniejszy.
''Nie dajesz mi wyboru.''- pomyślałam.
- Tae..... Wstawaj...... Albo chociaż, pozwól mi wstać....- powiedziałam spokojnie.


Usłyszałam tylko cichy pomruk niezadowolenia.
''Ughh...........''- pomyślałam.


Starałam się go obudzić jeszcze przez przeszło 30 minut. W końcu królewicz postanowił się ocknąć.


''No nareszcie...''- pomyślałam i ruszyłam w kierunku łazienki.

Ubrałam się i wychodząc zabrałam z suszarki ubrania Tae. Dałam mu je i powiedziałam żeby je ubrał. Poszedł do łazienki, a ja miałam czas zrobić coś z moimi włosami. Rozczesałam je i uplotłam w luźny warkocz, na który zawiązałam białą apaszkę. Nie obeszło się bez pochwalenia mojego wyglądu.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz.- zachwycił się Tae.
- Ty też.- zaśmiałam się.


Tae poprosił mnie abym odprowadziła go do domu. Wzięłam czarną torebkę, szybko zawiązałam białe conversy i ruszyliśmy. Po drodze poszliśmy na lody i do parku. Spacer trwał około 2 godzin, czyli była już 14. Zanim się obejrzałam byliśmy już pod jego domem. Pożegnaliśmy się krótkim pocałunkiem. Poczekałam jeszcze aż Tae zamknie drzwi, po czym ruszyłam w kierunku domu dziecka. Nagle poczułam wibracje telefonu. Odblokowałam go aby zobaczyć kto napisał.


1 nieodebrana wiadomości od TaeTae.

''To jakiś psychopata.''- zaśmiałam się.

Od: TaeTae

Jesteś już na miejscu?

Do: TaeTae

Jeszcze nie, ale już niedaleko.

Od: TaeTae

To dobrze. Uważaj na drodze.

Do: TaeTae

Uważam, uważam :v Nie musisz się tak martwić :3

Od: TaeTae

Muszę :*


Do: TaeTae

Z tobą to się nie dogadam... Zaraz napiszę bo wchodzę do domu ;)

Od: TaeTae

Czekam <3

Przeczytałam i otworzyłam drzwi.

Let me be with you. (1)


Gatunek: romans.
Typ: Opowiadanie.
Tytuł rozdziału: Please, forgive me.

________________________________________________________


   Cześć. Nazywam się Nell. Gdy miałam 14 lat rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ja zostałam sama. Trafiłam do domu dziecka, ale nigdy nie uważałam go za dom. Bardziej za noclegownie. Kiedy tylko mogłam wychodziłam na miasto. Nawet gdy nie miałam pieniędzy. Po prostu, aby się przejść. Uwielbiam słuchać muzyki. Muzyka sprawia, że czuję się wolna i tylko dzięki niej czasami pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Od dziecka marzyłam o zostaniu kompozytorem. Myślę, że ta praca jako jedyna sprawiałaby mi przyjemność.

________________________________________________________________________________
  
 Gdy w poniedziałek wróciłam ze szkoły pierwsze co zrobiłam usiadłam na łóżku i zaczęłam szlochać. W szkole zawsze mi dokuczali, ale niezbyt mi to przeszkadzało. Ale dzisiaj już nie wytrzymałam. ''Twoi rodzice mieli cię dość, dlatego wjechali w to drzewo.''- zaśmiała się Victoria, dziewczyna której nienawidzę od początku szkoły. W tamtym momencie coś we mnie pękło. Mogą mnie obrażać, ale nie pozwolę by mówili coś o moich rodzicach! W jednej chwili moja ręka wylądowała na jej twarzy. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na jakiegoś potwora, a ja dumna z siebie odeszłam z podniesioną głową. Oczywiście, po kilku minutach byłam proszona do dyrektora. Zrobił mi 2 godzinny wykład jak mam się w szkole zachowywać. Na koniec dodał coś typu: ''Żeby mi to było ostatni raz!''. I mogłam iść. Idąc korytarzem ktoś mnie popchnął i wszystkie moje nuty mi wypadły z teczki. Chciałam je pozbierać jak najszybciej, aby nikt ich nie zobaczył, ale jak na złość przechodziła tamtędy Victoria.

-Lekcji nie robi, a takim czymś się zajmuje? Żałosne.- szydziła i podarła kilka kartek.

-Odwal się od niej.- usłyszałam męski głos za moimi plecami.

Obróciłam się aby zobaczyć kto to. Miał brązowe włosy z zielono-niebieskimi pasemkami, które opadały na jego bladą twarz.

-Taehyung.... Ja się tylko droczę.- powiedziała z szyderczym uśmieszkiem Victoria.

-Mam to gdzieś. Masz jej oddać te kartki, albo będziesz miała problem.- powiedział z powagą Taehyung.

-Dobra, dobra.- powiedziała Victoria i oddała mi moje nuty.

Gdy wszystkie kartki już schowałam, wstałam i obróciłam się by pójść na lekcje, ale przez przypadek wpadłam na Taehyunga. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. On się uśmiechnął, a ja szybko odsunęłam i powiedziałam:

-Dziękuję...

-Za co?- zapytał.

-Za to, że pomogłeś mi z Victorią....- powiedziałam nieśmiało.

On się tylko uśmiechnął i podszedł, aby mnie przytulić. Byłam bardzo zdziwiona, bo pierwszy raz ktoś mnie przytulił.

-Nell, jeśli będziesz czegoś potrzebować to służę pomocą.- puścił oczko i poszedł na lekcje.

Ja stałam sama na środku korytarza, nie mogąc pojąć co się stało. Jak to możliwe, że znalazłam przyjaciela?! Przecież, zawsze wszyscy się ode mnie odwracali.

''Mam nadzieję, że to nie będzie przyjaźń na 2 dni.''- pomyślałam i wróciłam na lekcje.

Nazajutrz, a był to wtorek przyszłam normalnie na lekcje. Przez pierwsze 3 lekcje próbowałam odnaleźć Taehyunga. Niestety nigdzie go nie było...

''Na pewno ukrywa się teraz, aby ze mną nie rozmawiać...''- pomyślałam sobie i poszłam do łazienki.

Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam cicho płakać. Miałam nadzieję, że nikt nie usłyszy, ale jak to się mówi, ''nadzieja matką głupich.''

-Jest tutaj ktoś?- zapukała do drzwi jakaś dziewczyna.

-Nie zwracaj na mnie uwagi...- powiedziałam złamanym głosem.

-Nie mogę cię tak zostawić. Wyjdź.- powiedziała.

Bardzo spodobała mi się tonacja jej głosu. Był taki lekki i wysoki. Od razu skojarzyłam ją sobie z słowikiem.

-Cześć! Jestem Lucy.- powiedziała uśmiechając się.

-A-a ja Nell....- odpowiedziałam wycierając łzę.

-Dlaczego płaczesz?- zapytała.

-To nic ważnego....

-A jednak płaczesz.... Jakby to było nic ważnego, na pewno byś tak nie reagowała. Powiedz mi co się stało.

-No dobrze..... *opowiada o swoim życiu, ale jeszcze nie o Taehyungu*.

-Ojej.... No wiesz.... Ja też straciłam rodziców, ale przygarnęła mnie ciocia, więc w połowie wiem jak się czujesz....

-Przynajmniej ty masz przyjaciół...- mruknęłam cicho.

-Nie, nie mam. Jest kilka fałszywych osób, które zadają się ze mną tylko dlatego, że moja ciocia ich o to prosiła... I myśli, że ja o tym nie wiem....- rozpłakała się.

-Nie płacz. Chciałabyś zjeść dzisiaj ze mną lunch?- zapytałam, ale bałam się odpowiedzi.

-Jasne! Dziękuję, że cię dzisiaj tu spotkałam.- powiedziała uśmiechając się szczerze.

-To ja ci powinnam dziękować.- również się uśmiechnęłam.

-Do zobaczenia!- powiedziała Lucy.

-Do....... Zobaczenia...- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się jak najbardziej potrafiłam.

W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a ja pobiegłam do klasy.



Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, poleciałam jak torpeda na stołówkę. Gdy tam dotarłam Lucy już na mnie czekała. Zawołała mnie gestem ręki, a ja pośpiesznie usiadłam obok niej.

-Nie mogłam się doczekać i całą lekcję o tym myślałam.- powiedziała, a w jej oczach dało się zauważyć iskierki radości.

-Ja też!- powiedziałam równie emocjonalnie.

-Co masz dzisiaj do jedzenia?- zapytała, bo nie mieliśmy tematu do rozmowy.

-To co zawsze... Czyli kromkę chleba z masłem... A ty?


-Ja mam bułkę z dżemem.- powiedziała i widać było, że jest jej smutno.

-Chciałabyś kawałek?- zapytała.

-Nie, dziękuję. Nie przepadam za dżemem.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.

-Jeśli będziesz czegoś chciała, albo miała jakiś problem to powiedz.- oznajmiła.

-Ty również.- puściłam do niej oczko.

-Jasne.- odwzajemniła uśmiech.

-Powinnyśmy się już zbierać. Za chwilę dzwonek.- powiedziałam.

-Dobrze.- powiedziała i pociągnęła mnie za rękę.

Pierwszy raz w życiu czułam, że na prawdę mam przyjaciółkę, kogoś dla kogo warto żyć.


Cały tydzień spędziłam z Lucy. Bardzo się do siebie przywiązałyśmy. Teraz nie wyobrażałabym sobie życia bez niej.

-Cześć, Nell!- krzyknęła do mnie Lucy z końca korytarza.

-O, cześć!- odpowiedziałam.

-Możemy spotkać się na następnej przerwie?- zapytała mnie Lucy.

-Oczywiście!- odpowiedziałam z radością.

-Do zobaczenia.- powiedziałyśmy w tym samym czasie.

Nell pov.

Biegłam co sił, aby jak najszybciej zobaczyć Lucy. Będąc na zakręcie nie zauważyłam otwartych drzwi. Obudziłam się u pielęgniarki. Leżałam na łóżku, a obok mnie siedział jakiś chłopak. Nie widziałam dobrze, więc zapytałam:

-Kim jesteś?

-Jak to. Nie poznajesz mnie?- zapytał.

-Nie wiem.... Nie widzę dobrze.....

-Jestem Taehyng.- oznajmił i chyba uśmiechnął.

Łzy napłynęły mi do oczu. Zakryłam się ręką, aby nie było widać, że płaczę.

-Co się stało?- zapytał.

-Jeszcze się pytasz?!- zapytałam nieźle wkurzona.- Wtedy powiedziałeś mi, że jeśli będzie mi źle albo będę miała jakiś problem, to mogę do ciebie z tym przyjść! Miałam problem, ale ciebie nie było! Szukałam cię cały dzień! Wiem, że ukrywałeś się, aby ze mną nie rozmawiać i nie mieć ze mną do czynienia! Nie chcę już cię znać!- krzyknęłam i wybiegłam z gabinetu.

Biegłam co sił, ale nie czułam się jeszcze najlepiej. Straciłam przytomność. Nagle usłyszałam słowikowy głos.

-Nell... Nell..- powiedziała.

-Lucy!- krzyknęłam i przytuliłam ją.

-Spokojnie. Jestem przy tobie.- powiedziała szlochając.

Lucy zaprowadziła mnie do pielęgniarki, ale Taehyunga już tam nie było.

Taehyung pov.

Byłem właśnie w pokoiku woźnego, gdy nagle usłyszałem trzask. Wybiegłem przerażony i zobaczyłem nieprzytomną Nell. Zaprowadziłem ją do pielęgniarki i czekałem, aż się obudzi. Nagle usłyszałem jej głos.

-Kim jesteś?- zapytała.

-Jak to. Nie poznajesz mnie?- przyznam, że byłem trochę zasmucony.

-Nie wiem... Nie widzę dobrze...

-Jestem Taehyung.- powiedziałem, wymuszając uśmiech.

Gdy na nią spojrzałem, zobaczyłem łzy spływające po jej policzkach.

-Co się stało?- zapytałem zakłopotany.

-Jeszcze się pytasz?!- zapytała z wrogością w głosie.- Wtedy powiedziałeś mi, że jeśli będzie mi źle albo będę miała jakiś problem, to mogę do ciebie z tym przyjść! Miałam problem, ale ciebie nie było! Szukałam cię cały dzień! Wiem, że ukrywałeś się, aby ze mną nie rozmawiać i nie mieć ze mną do czynienia! Nie chcę już cię znać!- krzyknęła i wybiegła z gabinetu.

Chciałem za nią biec, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

''Przepraszam.... Nie wiedziałem, że mi ufasz i chcesz coś powiedzieć. Nigdy bym się przed tobą nie ukrywał, no bo... Ja cię kocham...''- pomyślałem i otarłem łzę. Wyszedłem z gabinetu i skierowałem się w stronę klasy.
 

Po szkole poszłam z Lucy do parku. Ciągle pytała się mnie czy wszystko w porządku, a ja nie chciałam żeby się martwiła i kiwałam głową twierdząco. Po dotarciu na miejsce, Lucy wyjęła z plecaka śliczny różowy kocyk. Usiadłyśmy na nim i oglądałyśmy chmury. Nagle dostałam sms'a:
''Przyjdź pod fontannę w parku.''
Nie wiedziałam od kogo, ale instynktownie wstałam i powiedziałam:
-Zapomniałam czegoś zabrać z klasy.
-To pójdę z tob.....- zaczęła Lucy, ale ja jej przerwałam.
-Nie musisz.- uśmiechnęłam się.- To potrwa chwilkę.
-No dobrze.... Wracaj szybko!- krzyknęła, ale ja byłam już daleko.


Gdy byłam pod fontanną dostrzegłam wysokiego, szczupłego chłopaka z czarną maską na twarzy, przez nią nie mogłam zobaczyć kto to jest... Gdy mnie zauważył podbiegł do mnie i mnie przytulił. Byłam bardzo zdziwiona, ale wydawało mi się, że pamiętam ten zapach....
-TaeHyung!- krzyknęłam i uwolniłam się z jego obięć.
-Skąd wiesz, że to ja?- powiedział ściągając maskę.
-No wiesz.... Ten.... Ja.....- nie wiedziałam co powiedzieć.
Podszedł do mnie złapał za ręce i patrząc prosto w oczy powiedział:
-Nell..... Ja przepraszam...... Nie wiedziałem, że chcesz mi coś powiedzieć, ale obiecuję teraz już nigdy nie zniknę i zawsze się wysłucham.- powiedział łamiącym się głosem. W tej samej chwili łza spłynęła mi po policzku.
-Zechciałabyś może.......... być moją dziewczyną?- zapytał nadal łamiącym głosem.