sobota, 16 kwietnia 2016

Ostatnia gwiazda właśnie zgasła. (2)


Gatunek: romans, tragedia.
Typ: opowiadanie.
Rodzaj: angst.
Zespół: Astro.


   Poszliśmy do pobliskiej kawiarenki.  Nie wiedziałem co mam powiedzieć, więc przez chwilę siedzieliśmy w absolutnej ciszy, ale przerwał ją niski głos kelnera.
-Co chcą państwo zamówić?- długopis, który trzymał w ręku zbliżył do kartki dając nam znak, że jest gotowy do przyjęcia zamówienia.
-Ja poproszę bez glutenową latte, a dla pani cappucino z mlekiem i jedną łyżeczką cukru.- powiedziałem pośpiesznie, nawet nie spoglądając na Mi Nyu.
Gdy kelner odszedł dziewczyna niemal krzyknęła:
-J-jak...  Skąd wiedziałeś?!
-No widzisz.  Wiem dużo rzeczy o tobie...  Jeszcze się przekonasz.- starałem się zmanipulować głos, aby był nieco tajemniczy, przy tym symbolicznie podnosząc lewy kącik ust do góry.
Mi przez chwile patrzyła na mnie z lekką zgrozą, ale potem szczerze się zaśmiała.
-Śmieszny jesteś, wiesz?- śmiała się coraz głośniej.
-Naprawdę?  Dlaczego?- również się uśmiechnąłem.
-Bo jesteś taki tajemniczy...  Mnie to śmieszy i wiesz co?  Lubię śmiesznych facetów.- mrugnęła mi porozumiewawczo po czym się zaśmiała.
-W takim razie patrz jaki jestem śmieszny!- wstałem i wziąłem do ręki widelec.  Stanąłem na krześle na jednej nodze i położyłem widelec na nosie.  Niestety, straciłem równowagę i spadłem na ziemię, wprost na kelnera.  Kelner jak to kelner, niósł tacki z jedzeniem.  Jedna uderzyła w głowę jakiegoś łysego faceta, a druga przykleiła się do sufitu.  Jednak na ziemi obowiązuje nas grawitacja.  Tacka przyklejona wcześniej do sufitu, wpadła do ogromnej misy z sokiem wiśniowym.  Ciecz rozlała się na podłogę, robiąc przy tym niemałe kałuże.  Pani sprzątająca biegła właśnie w kierunku przewróconego się kelnera, jednak nie zauważyła, że podłoga jest mokra i śliska od soku.  Zanim ktokolwiek zdążył mrugnąć już leżała jak stonka na zimnej posadzce.  Ja zdezorientowany i nie ogarniający co się wtedy stało patrzyłem przed siebie, tak naprawdę nie wiem na co.   Nagle za plecami usłyszałem cichy śmiech, który z czasem się nasilał.  Odwróciłem się.  To Mi Nyu się śmiała.   Pomimo zaistniałej sytuacji, mimowolnie też się uśmiechnąłem.   Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem znów zobaczyć jej przepiękny uśmiech.  Nie ma teraz znaczenia, że będę musiał zapłacić za wszystkie spowodowane szkody.  Widziałem uśmiech Mi, to teraz liczy się najbardziej.

   Po wczorajszych zdarzeniach odprowadziłem dziewczynę do domu.   Nie chciałem żeby jej się coś stało po drodze. 
Teraz gdy życie dało mi i mojej miłości szansę na przetrwanie wydaje się, że będzie jeszcze milion takich szans....  Otóż nie.  Jest ona tylko jedna i ja nie mogę jej zmarnować i zrobię wszystko żeby tego dokonać!  Postanowiłem, że pójdę dzisiaj do baru, w którym pracuje Mi.   Miała właśnie zmianę, więc nie będę musiał na nią długo czekać.
Dotarłem na miejsce i zająłem miejsce przy stoliku.   Po chwili podeszła do mnie kelnerka, którą bardzo dobrze znałem.   Nie spojrzała na mnie tylko zapytała oschle co podać, więc odchrząknąłem lekko.  Nareszcie raczyła pojrzeć.
- Annyeonghaseyo!- ukłoniła się i uśmiechnęła.- Co cię tu sprowadza?
- Ty.- powiedziałem krótko i mrugnąłem znacząco jednym okiem.
Dziewczyna się zarumieniła i dodała.
- Za 20 minut kończę, poczekasz?
W jej głosie było słychać nutkę nadziei.
Udawałem, że się zastanawiam, choć tak naprawdę wiedziałem już w 100%, że zostanę.
Jej oczy przybrały smutny, ale słodki wyraz.
-Poczekam.- uśmiechnąłem się.
Dziewczyna odwróciła się do mnie tyłem i powiedziała cicho -ale na tyle głośno, że usłyszałem-: Jest!
Potem znów stała przodem do mnie.
- To widzimy się za chwilę.- uśmiechnęła się słodko.   Tak naprawdę, to każdy jej uśmiech jest słodki.  Nie....  Wszystko co robi, jest słodkie.

    Minęło 5, 10, 15, 20 minut, a Nyu jeszcze nie było.   Zacząłem się trochę niepokoić.   Gdy nie było jej już 30 minut poszedłem w stronę pomieszczenia służbowego.  Wszedłem do środka i zobaczyłem coś, co chciałbym raz na zawsze usunąć z pamięci.
Pod ściną leżało kilka kobiet i każda z nich była ubrana w ten sam strój jaki nosiła Mi, miały również siniaki i  rany na całym ciele.
-"To znaczy, że tu pracują...."- pomyślałem i poszedłem w kierunku magazunku.
Popchnąłem lekko drzwi, starając się o to żeby nie skrzypiały.  Dzisiaj mam wyjątkowe szczęście bo drzwi nie wydały ani jednego dźwięku.    Zobaczyłem jakiegoś faceta kopiącego niewinną dziewczynę zwiazaną grubymi sznurami i ustami zaklejonymi taśmą.  Zaraz, chwila.....  Ta znajoma sylwetka....  To Mi Nyu! 
Nie mogłem już trzeźwo myśleć.  W mgnieniu oka rzuciłem się z pięściami na gościa znęcającego się na moim skarbem.   Uderzałem go mocno nie zważając na to gdzie zadaję ciosy.   Pewnie już dawno bym go zabił gdyby nie to, że Mi zaczęła się dusić.   Prędko zadzwoniłem po pogotowie i wytłumaczyłem wszystko ratownikom.   Mówią że są mi wdzięczni, że tak szybko zareagowałem, ale to ja powinienem im dziękować na kolanach, że uratowali mój jedyny sens życia.   Nie wiem co by się stało, gdybym przybył za późno....

     Do szpitala jechałem karetką wraz z Nyu.  Trzymałem ją mocno za rękę, żeby czuła, że jest ktoś kto jej potrzebuje.  
    Niestety, Lee była nieprzytomna i lekarze natychmiast podłaczyli ją pod kroplówkę i jakieś pikające maszyny.   Spędziłem z nią całą noc wyczekując jej pobudki.  Nad ranem, a było to około 6/7 usłyszałem cichy pomruk niezadowolenia.   Natychmiast zerwałem się na równe nogi i spojrzałem na Mi.   Ona tylko się przewróciła na drugi bok i zasnęła znowu.   Było to bardzo urocze...  Ale nie po to czekałem całą noc na jej pobudkę, żeby teraz mnie olewała.
-Halo...  Księżniczko...- szturchnąłem ją lekko w ramie.
Dziewczyna syknęła z bólu.
Nie zauważyłem, że miała tam ogromnego siniaka.   Szybko cofnąłem rękę i spuściłem głowę.
-Nie bolało...- powiedziała i uśmiechnęła się.
-Dobrze się czujesz?- zapytałem z troską.
-Um...  Raczej, tak...-zastanowiła się chwilę.- Cieszę się, że tu jesteś i bardzo ci dziękuję, że mi pomogłeś.
-Jak mogłem ci nie pomóc?  Przecież cię kocham...- ściszyłem nieco głos.
-Słyszałam!- krzyknęła śmiejąc się.- Naprawdę nie wiem, skąd mnie znasz i dlaczego mówisz, że kiedyś ze sobą byliśmy, ale myślę, że....- nie dokończyła, bo do pokoju weszła pielęgniarka.
-Widzę, że już się pani obudziła.- powiedziała ciepło i się uśmiechnęła.- Potrzeba czegoś?
-Na razie nie, dziękuję.- odpowiedziała równie ciepło.
Gdy pielęgniarka wyszła powiedziałem:
-To co chciałaś mi powiedzieć?
-Myślę, że jesteś bardzo fajny i.....  chciałabym, żeby było tak jak kiedyś....  Tak jak mi opowiadałeś....- spuściła głowę w wyniku zawstydzenia.
-Spójrz na mnie.- powiedziałem stanowczo, a ona nie pewnie podniosła głowę.
Szybkim ruchem się do niej przybliżyłem i złączyłem nasze usta w pocałunku.
Po chwili się od niej odsunąłem i usłyszałem cichy pomruk niezadowolenia.
-Cieszę się, że w końcu to powiedziałaś.- uśmiechnąłem się szeroko.

   Dzisiaj dzień wypisu Mi Nyu.   Niby jej stan nie był niebezpieczny, ale wczoraj bardzo źle się czuła i postanowiła zostać w szpitalu jeszcze jeden dzień.   Właśnie składałem jej koszulkę, którą następnie chciałem włożyć do walizki, gdy usłyszałem głośny huk.   Przerażony wybiegłem z sali i spojrzałem w miejsce z którego dobiegał dźwięk.   Na ziemi leżała osoba z krwawiącą ręką, a obok niej leżał nóż ze smugami świeżej krwi.   Nie wiele myśląc podbiegłem do niej i zsunąłem z twarzy czarny kaptur.
-RYUEMI?!-krzyknąłem nie pojąć, dlaczego ona to zrobiła.
Ryuemi, to moja młodsza o rok siostra.   Od kilku lat nie mieliśmy ze sobą kontaktu, a ja zaczynałem myśleć, że już nigdy jej nie zobaczę.  A tu nagle niespodzianka.  Spotykamy się w szpitalu, wtedy kiedy ona próbuje popełnić samobójstwo.  Zastanawiam mnie... Dlaczego?...
Krzyczałem błagalnie o pomoc.   Bardzo szybko zjawili się lekarze i pielęgniarki.  Zabrali Ryuemi do sali operacyjnej na zszycie rany i zatamowanie krwotoku.
Czekałem z przejęciem przed salą na informację od lekarza.  Nagle drzwi się otworzyły i wyszła z nich dobrze znana mi postać.   Nie wiele myśląc rzuciłem się na nią.
-Co ty chciałaś zrobić?!  Dlaczego?! Myślisz, że jak odejdziesz to coś zmieni?  Otóż nie!   Nikomu nie zrobi różnicy, czy będziesz czy cię nie będzie...  Ale jest ktoś dla kogo jesteś ważna!  Ja!  Twój brat, który zawsze cię wspierał...  Ale ty wolałaś uciec z domu bez słowa i zostawić mnie samego...  Jeśli nadal chcesz uciekać od problemów, to proszę bardzo, idź.- powiedziałem i puściłem ją, ale ona przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Braciszku...  Ja naprawdę żałuję tego co zrobiłam...  Nie chciałam cię zostawiać, ale...- przerwała swoją wypowiedź.
-Ale?...
-Wiesz, że byłam wtedy młoda i głupia!- zaczęła szlochać, a ja próbowałem ją w jakiś sposób uspokoić.
Gdy jej płacz ustał, zaczęliśmy rozmawiać o tym co robiliśmy przez ten długi czas naszej rozłąki.
-Znalazłeś sobie kogoś?- zaśmiała się.
-Kogoś to mało powiedziane...  Znalazłem najpiękniejszą kobietę, z którą chcę być już do końca życia...  Nawet jej imię jest najpiękniejsze na świecie, Lee Mi Nyu.- powiedziałem.- Zaraz, zaraz....  Lee!  Dzisiaj ją wypisują!  Choć za mną!- krzyknąłem przejęty i złapałem siostrę za nadgarstek.