Gatunek: romans, tragedia.
Tytuł: I want to be with you.
Typ: one-shot, angst.
__________________________________________________
''Znowu ta cholerna szkoła....''- pomyślałem słysząc budzik.
Niechętnie wstałem i poszedłem do kuchni napełnić pusty żołądek.
Po drodze potknąłem się o własne nogi, ale to tylko szczegół.
''Dobra śniadanie zjedzone. A teraz muszę nakarmić Arienę......''- westchnąłem, biorąc puszkę z karmą.
Ariena, to mój psi przyjaciel. Najukochańszy kundelek na świecie. Tak naprawdę, to tylko ona jest moim prawdziwym przyjacielem..... W szkole, jestem jednym z najpopularniejszych chłopaków, ale po co mi to skoro wszyscy są fałszywi? Zadają się ze mną tylko dlatego, że jestem bogaty..... Czasami mam ochotę powiedzieć im wszystkim, żeby się wypchali, ale wtedy zostałbym już całkiem sam.
Moi rodzice pracują w Japonii i odwiedzam ich co miesiąc, więc gdyby nie Ari (tak ją zdrobniale nazywam) nie miałbym już nikogo.
Może i to jest trochę smutne, ale przywykłem do tego.
Mój plan dnia wygląda tak:
Wstaję, idę do szkoły, wracam, robię lekcję, idę spać. Chyba, że jest weekend, to wtedy tylko się uczę.
Mam dobre oceny, bo całe dnie poświęcam na naukę. Z jednej strony dlatego, że nie mam nic innego do roboty.
Moim prawdziwym marzeniem, jest mieć prawdziwego przyjaciela. Kogoś kto wysłucha mnie wtedy kiedy będę tego potrzebował. Kto przytuli mnie gdy będę smutny.
Tak.
Tylko tego tak naprawdę pragnę.....
Wyszedłem z domu kilka minut po 8.
''Po co się spieszyć, skoro i tak jestem już spóźniony?''- pomyślałem wlokąc się w kierunku budynku.
Dotarłem na miejsce, gdy zadzwonił dzwonek.
''Na prawdę wolno szedłem....''- trochę się zdziwiłem.
Usiadłem pod klasą i od razu wszystkie dziewczyny przyleciały do mnie jak pszczoły do miodu.
''Mam tego dość, idę się przejść....''- pomyślałem i wstałem żeby wyjść, ale ściana zrobiona z dziewczyn, była nie do ruszenia.
''No trudno.... Jestem jak widać skazany na taki los....''- znów usiadłem na ławce, uśmiechając się sztucznie do każdego.
W końcu udało mi się pokonać mur. Szkoda tylko, że dopiero gdy zadzwonił dzwonek na lekcję.
Minęło dopiero 5 minut, a ja czułem jakby minęły 3 dni...... Masakra.......... Dlaczego Koreański musi się tak dłużyć?!
W końcu zadzwonił dzwonek. A już myślałem, że będę tam gnił wiecznie.......
Wyszedłem na patio, żeby zaczerpnąć powietrza, które nie pachnie damskimi perfumami.
Oczywiście, nie obeszło się bez bitwy z ''wielbicielkami''.
Przedarcie się przez ich mur, było nie lada wyzwaniem, ale ja miałem sposób.
- Nie wierzę! Justin Bieber!- krzyczałem naśladując damski głos i wtedy kiedy nie zwracały na mnie uwagi, uciekałem.
-Tempe laski.- mruczałem sobie pod nosem, uśmiechając się sam do siebie.
Szedłem sobie spokojnie dróżką, gdy nagle ujrzałem na ławce prześliczną dziewczynę. Pierwszy raz widziałem kogoś tak ślicznego.
''Eh.... Na pewno ma na moim punkcie bzika.... Sprawdźmy.''- pomyślałem i usiadłem obok niej patrząc w chmury.
Dziewczyna nie zwróciła na mnie uwagi, bo czytała jakąś książkę, więc postanowiłem zacząć rozmowę.
- Hej. Ładna dzisiaj pogoda, prawda?- tak wiem, głupia gadka, ale nie mogłem nic innego wymyślić.
- Um.... Nie znam cię.... A poza tym jestem zajęta, więc proszę żebyś mi nie przeszkadzał....- mruknęła i wróciła do swojego zajęcia.
''Jak to?! Nawet na mnie nie spojrzała...... Pierwszy raz ktoś mnie olał.... To nie jest wcale takie miłe uczucie..... Ale to znaczy, że może.... Może ona nie wie kim jestem... Może nie wie, że jestem bogaty.... Może polubi mnie za to kim jestem z charakteru....''- uśmiechnąłem się na samą myśl o tym.
- Dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać?- zapytałem.
- Po pierwsze, nie znam cię. Po drugie, jestem zajęta. Po trzecie, już to mówiłam.- warknęła i spojrzała w moją stronę.
Jej oczy były cudowne. Najczarniejsza czerń, jaką kiedykolwiek widziałem. Po prostu cudowne.
- Dobra, dobra.... Nie złość się, ja po prostu chciałem cię poznać....- uniosłem ręce w geście obrony, uśmiechając się.
- Jeśli chcesz mnie poznać, to po szkole, jeśli już. I zostaw mnie już w spokoju, bo chcę skończyć to czytać.- wskazała palcem na książkę.
- Czytałem to!- krzyknąłem radośnie.- Jeśli chcesz mogę ci streści.....- nie dokończyłem bo przerwała mi.
- Nie, dziękuję. Wolę przeczytać.- powiedziała i odeszła wolnym krokiem.
- Rozumiem. To widzimy się po szkole, przed placem!- krzyknąłem, a ta spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem i ruszyła do szkoły.
''Mam nadzieję, że przyjdzie.... Bardzo chciałbym ją poznać.... Chociaż wiedzieć jak ma na imię......''- pomyślałem i skierowałem się w kierunku budynku.
Po wszystkich lekcjach, pośpiesznie ruszyłem na plac.
Dziewczyna już czekała.
Podszedłem bliżej.
- Cześć.- uśmiechnąłem się.
- Hej. Po co miałam przyjść?- zapytała.
- Bo chcę z tobą porozmawiać, a raczej cię poznać.- oznajmiłem.
- Aha.... To co chcesz wiedzieć?
- Na przykład, jak masz na imię, w której jesteś klasie no i te sprawy......- podrapałem się po karku.
- Hym.... To tak...... Mam na imię Jao Nee, chodzę do 3E, mieszkam sama bo rodzice pracują w Japonii, mam psa wabi się Lu Bee, jestem miłośniczką wszystkiego co jest słodkie, dużo sie uczę i dlatego często wyzywają mnie od kujonów.... Coś jeszcze?
- Um... Nie....
- Okey. W takim razie, teraz ty o sobie opowiedz.- uśmiechnęła się. Jej uśmiech był taki uroczy i niewinny.
- Nazywam się Kunpimook Bhuwakul, mam trudne imię i nazwisko, więc mów mi BamBam. Pochodzę z Tajlandii, ale od dziecka mieszkam w Korei. Moi rodzice również pracują w Japonii, więc też mieszkam sam. Mam psa, wabi się Ariena, w skrócie Ari. A i chodzę do 3C.- zaśmiałem się.
- W końcu jest ktoś kto rozumie mnie w sprawie mieszkania samemu.- chyba się ucieszyła, bo złapała mnie za rękę. Była bardzo delikatna, niemalże nie odczuwalna.- Możemy gdzieś usiąźć, bo przyznam, że nogi po w-f'ie trochę bolą...- uśmiechnęła się lekko.
- Um... Jasne.- również się uśmiechnąłem.
Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy opowiadać o swoim życiu. Głównie o dzieciństwie. Przy okazji wymieniliśmy się telefonami, żeby mieć ze sobą jakikolwiek kontakt. Na rozmowie upłynął nam prawie cały dzień. Gdy Jao poszła do domu, ja również postanowiłem wrócić, bo robiło się już ciemno.
Wróciłem i rzuciłem się na łóżko, wzdychając jaka Jao Nee jest śliczna, cudowna itp.
Z moich wyobraźni, wyrwało mnie głośne szczekanie Ari.
-Już idziemy!- krzyknąłem.
Wyszedłem z psem na spacer i postanowiłem napisać do nowej ''przyjaciółki''.
Ja: Cześć. Masz jutro czas? :)
Ona: Hej. Mam, a co?
Ja: Um... Bo pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś razem wyjść.
Ona: Chętnie (: A gdzie?
Ja: Może do kina?
Ona: Świetnie! To do zobaczenia :}
Miałem ochotę, aż skakać z radości. Czuję, że ona naprawdę, może być tą, z którą chcę być. Lubi mnie za to jaki jestem, a nie to kim jestem i ile mam kasy. A jednak. Marzenia się spełniają.
Dzisiaj sobota, a co za tym idzie, spotkanie z Jao Nee. Nie mogę się doczekać!
Wypiękniłem się dzisiaj na maksa. Postawiłem włosy na żel, ubrałem czarne rurki i białą, za dużą koszulkę. Dla niektórych pewnie, wyglądałbym jak pedał, ale to mój styl i nie będę zmieniał się, żeby upodobać się innym. Nawet mowy nie ma.
Wyszedłem z domu i ruszyłem w kierunku....... No właśnie..........
''Gdzie ja idę?! Przecież nie wiem gdzie ona mieszka....''- walnąłem face palma i wyciągnąłem komórkę.
Ja: Um.... Gdzie mieszkasz? Wiem, że powinienem zapytać wczoraj, ale jakoś się złożyło, że zapomniałem.....
Ona: Musisz przejść aleją Parkową, potem trzy uliczki w lewo i przed oczami będziesz miał duży biały dom z szarym dachem.
Ja: Okey, dzięki.
Ona: Nie ma za co :}
Poszedłem tak jak mnie kierowała. Trochę zabłądziłem, bo zamiast pójść w lewo, poszedłem w prawo, ale potem wróciłem się i poszedłem w lewo.
Dotarłem do niej po 30 minutach.
'' No... Trochę mi zeszło...''- pomyślałem i zadzwoniłem do drzwi.
- Już otwieram!- krzyknął ktoś z wnętrza domu.
Moim oczom ukazała się najcudowniejsza osoba, którą zauroczyłem się na pierwszy rzut oka.
- Wow.... Ś-ślicznie wyglądasz....- to jedyne co udało mi się wydukać.
- Dziękuję. Ty też.- uśmiechnęła się.- Poczekaj, tylko jeszcze wezmę portfel i możemy iść.- powiedziała i sięgnęła po przedmiot, ale ja złapałem ją za nadgarstek.
- Nie. Ja za wszystko zapłacę.- puściłem oczko.
- Spokojnie, nie jestem biedna czy coś. Mogę za siebie zapłacić.- zaśmiała się.
- Ja też nie jestem biedny, więc zapłacę za ciebie.- również się zaśmiałem.
Ta westchnęła i powiedziała:
- Dobra, to możemy już iść.
Zamknęła drzwi na klucz i ruszyliśmy do kina.
Film nie był zbyt ciekawy, bo ktoś tam kogoś pokochał, a potem ten ktoś miał wypadek i coś tam dalej..... Nie wiem bo nie oglądałem.......... Ale widziałem, jak Lao Nee ciągle wyciera oczy chusteczką.
Zaśmiałem się pod nosem widząc to.
- Co cię tak bawi?- zapytała pociągając nosem.
- Zastanawiam się dlaczego, wy dziewczyny jesteście takie wrażliwe i przez wszystko ryczycie.- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Sama nie wiem.... Taka kobieca natura, jak widać.....- znowu przetarła oczy.
Oparłem głowę o swoją rękę i prawie zasnąłem, ale z transu wyrwał mnie anielski głos.
- Haaalo.... Film się skończył możemy iść.....
- C-co...? Ah, tak idziemy.....- ledwo wstałem, bo zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Wszystko w porządku?- zapytała zdenerwowana.
- Tak, w jak najlepszym..... Chodźmy......
- Dobrze.....
Wyszliśmy z kina, odprowadziłem ją i sam ruszyłem do swojego domu.
Od poznania Lao Nee minęło kilka miesięcy i od chyba tygodnia się spotykamy. Kocham ją i jest najcenniejszym skarbem w moim życiu. Wszystko układało się perfekcyjnie, ale pewnego dnia dostałem sms'a od Lao Nee:
'' Hejka, skarbie. Musimy się spotkać teraz. Wpadnę do ciebie za 5 minut.''
Ledwo co zdążyłem go przeczytać, usłyszałem dzwonek do drzwi.
Szybko otworzyłem i ujrzałem szczęśliwą i jednocześnie smutną Lao.
- Co się stało?- zapytałem zatroskany, przytulając ją.
- Wyjeżdżam na studia.....
- To wspaniale!- krzyknąłem uradowany. Bardzo się cieszę, że może się rozwijać.- A gdzie?
- Do Ameryki....- powiedziała, po czym spuściła głowę.
- D-do A-ameryki...?- jąkałem się.- J-jak to...?
- Moi rodzice złożyli podanie bez mojej zgody.... Dostałam się i nie mam wyboru.....- rozpłakała się.
- Rozumiem....- przytuliłem ją i pogłaskałem po głowie.- Ale co teraz z nami będzie..?
- Związki na odległość nie mają sensu....... Im bardziej dalej od ciebie będę, tym bardziej będę tęsknić....- zaszlochała.- Dlatego, chcę to zakończyć teraz........
Moje oczy zaćmiły się. Czułem jak któraś część mnie umiera.
- Chcę twojego szczęścia, więc nie będę protestował.- powiedziałem łamiącym się głosem.- Wiedz, że Cię kocham i kochać będę po życia mego kres. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia, przyjaciółko.- szepnąłem i przytuliłem ją na pożegnanie.
Odeszła. Zupełnie zniknęła z mojego życia.
Znowu zostałem sam.
Całkiem sam.
''Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz