piątek, 26 lutego 2016

Since when love is hate?


Gatunek: Scenariusz.
Typ: angst, tragedia.
Dla: Nie Lucy.

_________________________________________________________________


  Wracałam właśnie ze szkoły, gdy podszedł do mnie chłopak, którego nienawidzę i z całego swego serca, chciałabym go uśmiercić, tak zwany ''BamBam''.

-Ej ty! Grubasie! Ile ty żresz, że tak wyglądasz?- naśmiewał się ze mnie.
- Odczep się!- krzyknęłam.- Nie masz co robić, to idź się poucz, bo nie zdasz.- kpiłam.
- Oooo, _____ się o mnie martwi.- wyszczerzył się.
- Albo stąd pójdziesz, albo idę do dyrektora.- zdenerwowałam się.
- I co mu powiesz?  Że się o mnie martwisz? Ha, ciekawe, kontynuuj...- zrobił charakterystyczny gest ręką, na znak żebym dalej mówiła.
Nie chciałam zniżać się do jego poziomu, więc najzwyczajniej w świecie odeszłam.
Słyszałam jeszcze kilka wyzwisk, padających z jego ust, ale jakoś nie miałam ochoty znowu się z nim sprzeczać. 
Mam go dość.
Jest jedyną osobą, której nienawidzę i chciałabym, żeby na zawsze zniknęła z mojego życia.


 Stanęłam przed lustrem.
- Faktycznie jestem gruba....  Muszę przejść na dietę....  Wiem!  Od teraz będę pić tylko wodę i nie będę nic jeść!- zadowolona ze swojego pomysłu, poszłam wziąć szybki prysznic.
Położyłam się do łóżka i odblokowałam telefon.

Facebook: 1 nowa wiadomość.

''Ciekawe, co takiego....''- kliknęłam na ikonę.

''Użytkownik Kunpimook Bhauwakul napisał do ciebie.''- przeczytałam i zaśmiałam się pod nosem.

- Czego ten skończony idiota znowu chce........- mruknęłam z pogardą.

Otworzyłam wiadomość, napisane w niej było tak:

  '' Siemka, _______.   Jutro po szkole, plac.  To rozkaz.  Tylko spróbuj się nie pojawić.''

Coś się kroi i wydaje mi się, że nie będzie to przyjemne spotkanie, ale chyba lepiej pójść, bo inaczej będzie mnie dręczyć nawet po szkole.....

*Jutro*

 Byłam strasznie zmęczona, bo całą noc myślałam o dzisiejszym ''spotkaniu''.
Miałam podkrążone i czerwone oczy.
Myślałem, żeby nie pójść do szkoły, ale wtedy pracowanie kilka lat na stu procentową frekwencje poszło by w błoto.

''Dużo przeszłam, przejdę i to!''- mówiłam sobie w duchu, ale naprawdę to aż trzęsłam się ze strachu.

BamBam, jest szkolnym bad boy'em.  On i jego paczka ciągle mnie dręczą, dlatego darze go innym uczuciem niż przykładowo moją przyjaciółkę- Ju Noo.   Ona jest dla mnie jak siostra, a on.....  Jak znienawidzony sąsiad. 

Zadzwonił ostatni dzwonek.

'' O nie......  To teraz....''- pomyślałam i oblał mnie zimny pot.
Chciałam mieć to już za sobą, więc pośpiesznie poszłam na miejsce spotkania.

Szłam szybko, ale cicho stąpałam po ziemi.   Postanowiłam się ukryć za murkiem, żeby zobaczyć czy jest ze swoją bandą.

'' Jak to..?!   J-jest.....  Sam...?!  Czekaj....  Co on trzyma....?  C-czy to kwiat?!- podskoczyłam z przejęcia.-  _____, ogarnij się!  Przecież każda dziewczyna w szkole na niego leci.  To na na pewno nie dla ciebie!- klepnęłam się w policzek i podeszłam do chłopaka.

- Cześć, ______.- powiedział uśmiechając się.
- Cześć.  Czego chcesz?- zapytałam oschle.
- Co takie niemiłe powitanie?   To dla ciebie.- podał mi kwiat.
- Żartujesz sobie?!- zaśmiałam mu się prosto w twarz.- Myślisz, że jestem taka głupia, żeby uwierzyć w te twoje gierki i zakłady z kolegami?  Śmieszny jesteś.- prychnęłam.
- Ale _____.- wołał mnie, ale ja poszłam do domu.

'' Ten idiota, myśli, że te jego gierki mnie bawią.''- śmiałam się ironicznie.

 Wróciłam do domu, zrobiłam kakao i włączyłam dramy.  To najlepszy sposób na poprawienie sobie humoru.  Oglądałam je do 02:30, a potem wzięłam prysznic.   Wyjątkowo długi, bo jak wyszłam była już 03:15.
Położyłam się, ale i tak zasnęłam dopiero około 04:30.
Tak więc, reasumując.  Kolejną noc nie spałam.

Jak zwykle wstałam, ubrałam się i podeszłam do lustra.

''O boże, jaki potwór....''- ziewnęłam.

Nie jestem zwolenniczką makijażu i zazwyczaj się nie maluję, ale to była wyjątkowa sytuacja.
Poszłam do kuchni, chcąc coś zjeść.

-''Przecież, jestem na diecie......- walnęłam się w czoło.-  Tak licząc, to nie jadłam już dwa dni.  Na razie dobrze mi idzie.''
Napiłam się tylko wody i poszłam umyć zęby.  
Wyszłam z domu i miałam pół godziny, aby dotrzeć do szkoły, a była on zaledwie kilka ulic od mojego domu.
W szkole byłam 20 minut przed dzwonkiem, więc postanowiłam pouczyć się do kartkówki, bo wczoraj nie zdążyłam.
Dziwne, bo po 10 minutach umiałam wszystko.
Postanowiłam pójść do łazienki i zobaczyć, czy worki pod oczami są nadal tak bardzo widoczne.
Otworzyłam drzwi i zatrzymałam się, bo słyszałam jak dwie dziewczyny ze sobą rozmawiają.

- Prawda, że Bamuś jest super?!- piszczały.
- No!  Jest najlepszym facetem, jaki chodzi po ziemi!

Na samą myśl o nim chciało mi się wymiotować, a one gadają, że on jest super?  Żałosne.

 Przejrzałam się w lustrze i wyszłam, a dwie wielbicielki tego idioty, zmierzyły mnie wzrokiemjakbym była jakąś kosmitką.


Szłam spokojnie przez korytarz, ale zaczęło mi się kręcić w głowie.   Oparłam się lekko o ścianę.   Pamiętam tylko jak zsuwałam się po niej i dalej nic.

Obudziłam się w gabinecie pielęgniarki.  Chciałam zapytać co się stało, ale byłam zbyt słaba, żeby cokolwiek powiedzieć.
Na krześle obok mojego łóżka, siedział niejaki ''Bamuś''.

''Po cholerę ten idiota tutaj przychodzi.''- pomyślałam i już miałam mu powiedzieć, żeby spadał, ale zobaczył, że się obudziłam.

-PIELĘGNIARKO!!- darł się wybiegając na korytarz.- ________ SIĘ OBUDZIŁA!!
-Zamknij się, bo głowa mnie boli.- powiedziałam oschle.
-Przepraszam....- spuścił głowę.
  '' Zaraz, zaraz....  CZY ON WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ ''PRZEPRASZAM''?! DO MNIE?! N-nie możliwe....  C-chyba mam coś ze słuchem......''
W tym samym momencie do pokoju weszła pielęgniarka.

-Jak się czujesz?- zapytała z uśmiechem.
-D-dobrze....  A mogłabym o coś panią prosić?
-No jasne.
-Może pani go wyprosić?- wskazałam palcem na Bam'a.
-Ale dlaczego?  To on cię przecież uratował.
-U-uratował...?
-Tak.  On przyniósł cię tutaj na plecach, gdy ty byłaś nieprzytomna i czuwał przy tobie aż do teraz.
-''Aż do teraz"?!  To która jest godzina?!- podniosłam głowę, ale ból był ogromny więc znowu ją położyłam.
Pani spojrzała na zegarek.
- Jest dokładnie 17:00.- uśmiechnęła się.
-Jak to?!  Ile ja tu leżałam?!- spanikowałam.- A tak w ogóle, po co ty tu byłeś?!
-Bo się martwiłem....- powiedział nieśmiało patrząc na podłogę.
Moja panika, przerodziła się w złość.
- Martwiłeś się?!  A martwiłeś się kiedy mnie wyzywałeś?!  Martwiłeś się kiedy popychałeś mnie bez żadnego powodu?!  Pytam, MARTWIŁEŚ SIĘ?!- wykrzyczałam ze łzami w oczach i ile tylko miałam sił wybiegłam ze szkoły.
Na najbliższej ławce usiadłam żeby zaczerpnąć powietrza.

''Dlaczego on musi być takim idiotą..?  Dlaczego przez niego płaczę...?''- pomyślałam, wytarłam ostatnią spływającą mi po policzku łzę i ruszyłam do domu.

Znowu cała noc minęła mi na oglądaniu dram i myśleniu o tym debilu.   Mam go dość.  Chciałabym, żeby zostawił mnie w końcu w spokoju.   Dlaczego nie mogę żyć jak normalna nastolatka?  Imprezy i tak dalej......  No dlaczego, się pytam?!

Przez cały weekend nie wychodziłam z łóżka i jedyne co robiłam, to płakanie w poduszkę.   I uprzedzę wasze pytania.  Nic nie jadłam, więc brakowało mi sił, aby cokolwiek zrobić.
Była niedziela wieczór.  Usłyszałam głośne pukanie do drzwi.
Zajęło mi to 10, ale w końcu doczołgałam się do drzwi.

-Kto tam?- powiedziałam otwierając je i przecierając oczy.
-Bhauwakul.  Chcę cię przeprosić.- słyszałam w jego głosie współczucie, a także roztargnienie.- _____!  Jak ty wyglądasz?!  Jesteś chuda jak patyk i masz całe czerwone oczy!  Idź coś zjeść!- powiedział, a raczej krzyknął.
-Sam powiedziałeś, że jestem gruba.  I na pewno nic nie zjem.- założyłam ręce na klatkę piersiową w oznace buntu.
-Wiem, że tak powiedziałem i bardzo tego żałuję.  Obiecuję, że od teraz już nigdy więcej cię nie skrzywdzę!  Przysięgam!- rozpłakał się.- Ja wtedy nie wiedziałem co do ciebie czuje..... Ale teraz wiem.....  J-ja cię kocham..........- przetarł oczy rękawem.
Nie wiedziałam co powiedzieć, ale pozwoliłam dać upust emocjom.
- Głupi... Głupi, idioto!- krzyczałam.- Jak możesz?! Jak możesz tak mówić?!  Przez ciebie prawie popadłam w depresję, ale udało mi się to przezwyciężyć z myślą ''Może jutro nie będzie mnie dręczył.'', ale nigdy tak nie było.   Ciągle mnie krzywdziłeś, słownie i fizycznie.  Mam cię dość!  Wiem, że ty nie znikniesz, ale ja tak.   Do nie zobaczenia, Bam.- powiedziałam i zamknęłam szybko drzwi.
Słyszałam jak uderza w nie pięściami, ale nie zwracając na to uwagi, poszłam do łazienki.
Wzięłam żyletkę.

''Od kiedy miłość to nienawiść?''- to były moje ostatnie słowa, po których podcięłam sobie żyły.

__________________________________________________


 Wiem, że miał być fluff, ale miałam wenę na tragedię XDDD  Do tego to mój pierwszy scenariusz..... ;///   Ale mam nadzieję, że może być :>>>>>




1 komentarz:

  1. Dlaczego mnie zabiłaś?! ;_________________________; Kocham cię za ten scenariusz ;c <3

    OdpowiedzUsuń