Rodzaj: One-shot
Tytuł: Will you be my friend?
Gatunek: Dramat
________________________________________________________________________________
Nazywam się Min Yoongi. Mam 18 lat i uczę się w Seulskim liceum. Moi rodzice zginęli w wypadku jak miałem 4 lata i od tamtej pory opiekowała się mną babcia. Niestety zmarła, 11 lat po śmierci rodziców. Po jej śmierci zacząłem zastanawiać się nad sensem życia. Jestem sam. Brak kogoś kto może cię wesprzeć w trudnej sytuacji, jest cholernie bolesny, jednak ja nie miałem zamiaru się wtedy poddać. Nie przegram gry zwanej życiem! Jeszcze nie teraz....... Nie teraz!
Mieszkam sam w niewielkim mieszkaniu, na którego utrzymanie zarabiam w kafejce. Nienawidzę tej pracy, ale tylko tam zarobię odpowiednią sumę.
Uwielbiam zwierzęta i od 5 lat opiekuję się czarnym kotkiem. Przybłąkał się kiedyś i już został. Jest dla mnie najważniejszy, bo poza nim nikogo już nie mam. Nawet przyjaciół. Jestem pośmiewiskiem całej szkoły. Sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że nie ubieram się stylowo? Może dlatego, że do szkoły zawsze mam to samo do jedzenia? A może dlatego, że nie mam rodziców? Jest tyle argumentów, że nie zdołam ich wszystkich wymienić.......
Powiem szczerze, że na początku, bardzo się tym przejmowałem, ale po jakimś czasie, cały ból i cierpienie, które wywoływali moi rówieśnicy, zniknął. Tak jak wszyscy, których kochałem. Zniknęli pozostawiając w moim sercu pustkę, której nikt już nie zapełni.....
________________________________________________________________________________
Obudziłem się o 6:20, a był to poniedziałek więc trzeba iść do szkoły. Nie chętnie wstałem i pomaszerowałem w kierunku kuchni, bo kot głodny. Po nakarmieniu go ruszyłem w kierunku łazienki, aby się trochę odświeżyć. Zeszło mi tam ponad 15 minut. Potem znów poszedłem do kuchni, ale tym razem po swoje jedzenie. Bum, tak nazywał się kot, domagał się pieszczoty, więc musiałem mu poświęcić te 5 minut. Następnie udałem się do sypialni, po jakieś ciuchy, bo chyba w piżamie iść do szkoły nie wypada. Wyszedłem z domu o godzinie 7:30, czyli miałem jakieś 25 minut, żeby tam dotrzeć. Zamówiłbym taksówkę, gdyby nie to, że pieniądze nie spadają z nieba, a i tak zdrowiej jest się przejść.
Dotarłem do szkoły o 7:50, więc miałem jeszcze 10 minut do pierwszej lekcji.
Na powitanie, chłopacy z 3E, podstawili mi haka, potem ktoś wylał na mnie gorącą herbatę, a jeszcze inny popchnął na ścianę. Pewnie kiedyś poszedłbym z tym do dyrektora, ale teraz to już nie miało znaczenia.
Na powitanie, chłopacy z 3E, podstawili mi haka, potem ktoś wylał na mnie gorącą herbatę, a jeszcze inny popchnął na ścianę. Pewnie kiedyś poszedłbym z tym do dyrektora, ale teraz to już nie miało znaczenia.
Po skończonych lekcjach, wszyscy wybiegli ze szkoły jak stado słoni, tylko ja powoli maszerowałem w kierunku bramy wyjściowej.
Nagle ktoś popchnął mnie tak, że stanąłem niefortunnie i upadłem zwijając się z bólu. Pewnie leżałbym tam do jutra, ale ktoś zwrócił na mnie uwagę.
- Nic ci się nie stało?!- krzyknął przerażony.- Przepraszam! Nie chciałem tego zrobić!
- Nic ci się nie stało?!- krzyknął przerażony.- Przepraszam! Nie chciałem tego zrobić!
- Nie, nic się nie stało.- wydukałem, tłumiąc ból.- Lepiej odejdź ode mnie, bo jeszcze cię ktoś zauważy.
- Dlaczego?- zapytał z poirytowaniem.- Co z tego, że mnie zobaczy? Najpierw muszę ci pomóc.
Popatrzyłem na niego, czy aby przypadkiem nie żartował, ale jego mina była bardzo stanowcza.
W jednej chwili złapał mnie za rękę, owinął ją sobie wokół szyi, pomagając wstać i zaprowadził do gabinetu pielęgniarki.
Okazało się, że moja noga jest złamana. Pielęgniarka założyła mi gips i wypożyczyła kule, bo tylko dzięki nich mogłem się normalnie poruszać.
Wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę bramy, ale ktoś złapał mój nadgarstek.
Odwróciłem się i zobaczyłem tego samego chłopaka, który mnie popchnął.
- Jeszcze raz przepraszam.- powiedział z współczuciem w głosie.
- Nic się nie stało, w każdym razie już się przyzwyczaiłem.- uśmiechnąłem się.- A teraz idź, bo jeszcze ktoś cię zobaczy.- powiedziałem, znowu obracając się w stronę bramy.
- Dlaczego chcesz się mnie pozbyć?- zapytał ze smutkiem w głosie. Zdziwiony, popatrzyłem na niego.
- Nie chcę się ciebie pozbyć, ale nie chcę też żebyś przeze mnie miał problemy, więc dla własnego dobra nie zadawaj się ze mną.
- Ale ja chcę się z tobą zadawać! Co z tego, że będę miał problemy! Przeze mnie ty masz problem, więc chociaż pozwól mi się sobą zająć dopóki nie wyzdrowiejesz...- poprosił.
Zastanawiałem się chwilę, bo pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji.
- No, jeśli chcesz.... Ale powiedz mi chociaż, jak masz na imię?- zapytałem.
- Jimin. Park Jimin.- wyszczerzył się.
Park Jimin..... Wpada w ucho.
- Ja jestem......- chciałem mu powiedzieć, ale mi przerwał.
- Tak, tak... Min Yoongi.... To już wiem..... Możemy już iść?
-Um..... Tak.....- odpowiedziałem i ruszyłem za rudowłosym.
''Skąd zna moje imię?''. To pytanie ciągle mnie zastanawiało.
Cały tydzień w szkole pomagał mi Jimin. Jestem mu bardzo wdzięczny, bo moja noga już nie boli i chodzę normalnie, no może czasami zaboli, ale jest dużo lepiej.
Dzisiaj przyszedłem do szkoły pieszo. Zajęło mi to 40 minut, ale jakoś się dowlokłem.
Przy pierwszym kroku postawionym w szkole, towarzyszyły mi wyzwiska takie jak:
- menel,
- frajer,
- ciota.
Przerwał je bardzo znajomy mi głos.
- Zamknijcie się! Nie macie nic do roboty, tylko wyśmiewacie się z innych. Ty bardziej wyglądasz na menela niż on!- wskazał palcem, na chłopaka, który naprawdę wyglądał jak bezdomny.
Zanim się obejrzałem, zaczęli go okładać pięściami. Nie byłem wtedy w stanie myśleć logicznie, więc po prostu się na nich rzuciłem i kopałem każdego, kto się nawinął.
Skończyło się na tym, że trafiliśmy do pielęgniarki. Wszyscy. Nawet ci od wyzwisk, ale już nie odważyli się odezwać.
Miałem lekki wstrząs mózgu i krew spływała mi z czoła.
Gdy lekarz założyła mi opatrunek, wyszedłem z gabinetu, ale usłyszałem, że ktoś woła moje imię.
- YOONGI!!
Odwróciłem się. Stał przede mną zdyszany Park.
- Przepraszam, że Cię w to wkręciłem.- powiedział, biorąc głęboki wdech.
- Nic się nie stało. Tak naprawdę, to się cieszę.- uśmiechnąłem się.
- Tak? Dlaczego?
- Bo stanąłeś w mojej obronie. Pierwszy raz ktoś to zrobił.
- Ale przypominam ci, że to przeze mnie miałeś złamaną nogę i w ogóle.....- zasmucił się.
- Nie myślmy o tym co było.- puściłem mu oczko, położyłem rękę na ramieniu i skierowałem się w kierunku wyjścia, ale ten się nie ruszył.
- Nie idziesz?- zapytałem.
-Idę, ale najpierw muszę cię o coś zapytać.
- Wal.- zaśmiałem się.
- Lubisz mnie?- spojrzał mi w oczy.
Nie mogę powiedzieć, że go nie lubię, ale jeszcze nie zbyt ufam ludziom.
- No, tak.- uśmiechnąłem się.
- Ja ciebie też!- krzyknął i przytulił mnie, po czym wyszliśmy ze szkoły.
Kolejne dni spędzałem w towarzystwie Jimina. Bardzo go lubię i wydaj mi się, że on mnie też. Przynajmniej tak mi powiedział.
- Cześć, Yoongi!- krzyknął z końca korytarza.
- O hej.- odpowiedziałem.
- Spotkamy się po lekcjach?- zapytał.
- Nie mogę dzisiaj...... Po lekcjach idę do pracy i wracam o 20........ Ale może jutro?
- Jasne! To do jutra!- powiedział.
Spotkaliśmy się na placu w parku. Od razu gdy się zjawiłem Jimin przybiegł do mnie.
- Muszę cię o coś zapytać!
- Słucham.- powiedziałem.
- Obiecasz mi, że będziemy przyjaciółmi do końca naszych dni?- zapytał, ale brzmiało to raczej jak rozkaz.
- Obiecuję! Ale ty również obiecaj.- powiedziałem.
- Przysięgam!- krzyknął i mnie przytulił.
Poszliśmy na lody i do kina. Wydałem na to wszystkie pieniądze, które wczoraj zarobiłem, ale warto było.
Wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko. Odblokowałem moją ''cegłę'' i zobaczyłem, że mam 3 nieodebrane połączenia i 1 wiadomość.
Pomyślałem, że najpierw zobaczę, co jest napisane w sms'ie.
Cześć, Yoongi. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, z którym spędziłem tyle dobrych i złych chwil. Niestety, wyjeżdżam jutro do USA. Nie będę mógł z tobą pisać, ani rozmawiać. Nie będę mógł cię widzieć, więc chcę zakończyć tę przyjaźń teraz, bo nigdy więcej się raczej nie zobaczymy. Zawsze będę o tobie pamiętał.
Twój Jiminie.
Zabolało mnie to. Bardzo.
Ze łzami w oczach, wstałem i udałem się do salonu. Przytuliłem Bum'a i poszedłem do łazienki, zamykając drzwi na klucz.
- Obiecałeś. Obiecałeś, że będziemy się przyjaźnić do końca naszych dni. To, że ty jej nie dotrzymasz, to nie znaczy, że ja też.
Ja też będę o tobie pamiętał.
Do zobaczenia. Tam na górze.- to były moje ostatnie słowa, po czym połknąłem całą 8 tabletek nasennych.
Czułem, że zasypiam.
Okazało się, że moja noga jest złamana. Pielęgniarka założyła mi gips i wypożyczyła kule, bo tylko dzięki nich mogłem się normalnie poruszać.
Wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę bramy, ale ktoś złapał mój nadgarstek.
Odwróciłem się i zobaczyłem tego samego chłopaka, który mnie popchnął.
- Jeszcze raz przepraszam.- powiedział z współczuciem w głosie.
- Nic się nie stało, w każdym razie już się przyzwyczaiłem.- uśmiechnąłem się.- A teraz idź, bo jeszcze ktoś cię zobaczy.- powiedziałem, znowu obracając się w stronę bramy.
- Dlaczego chcesz się mnie pozbyć?- zapytał ze smutkiem w głosie. Zdziwiony, popatrzyłem na niego.
- Nie chcę się ciebie pozbyć, ale nie chcę też żebyś przeze mnie miał problemy, więc dla własnego dobra nie zadawaj się ze mną.
- Ale ja chcę się z tobą zadawać! Co z tego, że będę miał problemy! Przeze mnie ty masz problem, więc chociaż pozwól mi się sobą zająć dopóki nie wyzdrowiejesz...- poprosił.
Zastanawiałem się chwilę, bo pierwszy raz w życiu jestem w takiej sytuacji.
- No, jeśli chcesz.... Ale powiedz mi chociaż, jak masz na imię?- zapytałem.
- Jimin. Park Jimin.- wyszczerzył się.
Park Jimin..... Wpada w ucho.
- Ja jestem......- chciałem mu powiedzieć, ale mi przerwał.
- Tak, tak... Min Yoongi.... To już wiem..... Możemy już iść?
-Um..... Tak.....- odpowiedziałem i ruszyłem za rudowłosym.
''Skąd zna moje imię?''. To pytanie ciągle mnie zastanawiało.
Cały tydzień w szkole pomagał mi Jimin. Jestem mu bardzo wdzięczny, bo moja noga już nie boli i chodzę normalnie, no może czasami zaboli, ale jest dużo lepiej.
Dzisiaj przyszedłem do szkoły pieszo. Zajęło mi to 40 minut, ale jakoś się dowlokłem.
Przy pierwszym kroku postawionym w szkole, towarzyszyły mi wyzwiska takie jak:
- menel,
- frajer,
- ciota.
Przerwał je bardzo znajomy mi głos.
- Zamknijcie się! Nie macie nic do roboty, tylko wyśmiewacie się z innych. Ty bardziej wyglądasz na menela niż on!- wskazał palcem, na chłopaka, który naprawdę wyglądał jak bezdomny.
Zanim się obejrzałem, zaczęli go okładać pięściami. Nie byłem wtedy w stanie myśleć logicznie, więc po prostu się na nich rzuciłem i kopałem każdego, kto się nawinął.
Skończyło się na tym, że trafiliśmy do pielęgniarki. Wszyscy. Nawet ci od wyzwisk, ale już nie odważyli się odezwać.
Miałem lekki wstrząs mózgu i krew spływała mi z czoła.
Gdy lekarz założyła mi opatrunek, wyszedłem z gabinetu, ale usłyszałem, że ktoś woła moje imię.
- YOONGI!!
Odwróciłem się. Stał przede mną zdyszany Park.
- Przepraszam, że Cię w to wkręciłem.- powiedział, biorąc głęboki wdech.
- Nic się nie stało. Tak naprawdę, to się cieszę.- uśmiechnąłem się.
- Tak? Dlaczego?
- Bo stanąłeś w mojej obronie. Pierwszy raz ktoś to zrobił.
- Ale przypominam ci, że to przeze mnie miałeś złamaną nogę i w ogóle.....- zasmucił się.
- Nie myślmy o tym co było.- puściłem mu oczko, położyłem rękę na ramieniu i skierowałem się w kierunku wyjścia, ale ten się nie ruszył.
- Nie idziesz?- zapytałem.
-Idę, ale najpierw muszę cię o coś zapytać.
- Wal.- zaśmiałem się.
- Lubisz mnie?- spojrzał mi w oczy.
Nie mogę powiedzieć, że go nie lubię, ale jeszcze nie zbyt ufam ludziom.
- No, tak.- uśmiechnąłem się.
- Ja ciebie też!- krzyknął i przytulił mnie, po czym wyszliśmy ze szkoły.
Kolejne dni spędzałem w towarzystwie Jimina. Bardzo go lubię i wydaj mi się, że on mnie też. Przynajmniej tak mi powiedział.
- Cześć, Yoongi!- krzyknął z końca korytarza.
- O hej.- odpowiedziałem.
- Spotkamy się po lekcjach?- zapytał.
- Nie mogę dzisiaj...... Po lekcjach idę do pracy i wracam o 20........ Ale może jutro?
- Jasne! To do jutra!- powiedział.
Spotkaliśmy się na placu w parku. Od razu gdy się zjawiłem Jimin przybiegł do mnie.
- Muszę cię o coś zapytać!
- Słucham.- powiedziałem.
- Obiecasz mi, że będziemy przyjaciółmi do końca naszych dni?- zapytał, ale brzmiało to raczej jak rozkaz.
- Obiecuję! Ale ty również obiecaj.- powiedziałem.
- Przysięgam!- krzyknął i mnie przytulił.
Poszliśmy na lody i do kina. Wydałem na to wszystkie pieniądze, które wczoraj zarobiłem, ale warto było.
Wróciłem do domu i rzuciłem się na łóżko. Odblokowałem moją ''cegłę'' i zobaczyłem, że mam 3 nieodebrane połączenia i 1 wiadomość.
Pomyślałem, że najpierw zobaczę, co jest napisane w sms'ie.
Cześć, Yoongi. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, z którym spędziłem tyle dobrych i złych chwil. Niestety, wyjeżdżam jutro do USA. Nie będę mógł z tobą pisać, ani rozmawiać. Nie będę mógł cię widzieć, więc chcę zakończyć tę przyjaźń teraz, bo nigdy więcej się raczej nie zobaczymy. Zawsze będę o tobie pamiętał.
Twój Jiminie.
Zabolało mnie to. Bardzo.
Ze łzami w oczach, wstałem i udałem się do salonu. Przytuliłem Bum'a i poszedłem do łazienki, zamykając drzwi na klucz.
- Obiecałeś. Obiecałeś, że będziemy się przyjaźnić do końca naszych dni. To, że ty jej nie dotrzymasz, to nie znaczy, że ja też.
Ja też będę o tobie pamiętał.
Do zobaczenia. Tam na górze.- to były moje ostatnie słowa, po czym połknąłem całą 8 tabletek nasennych.
Czułem, że zasypiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz