wtorek, 10 maja 2016

Będę żyć. (2)


Gatunek: komedia romantyczna.
Rodzaj: opowiadanie.
Typ: fluff, angst.
Zamówione przez: Nie_Lucy.


Po chwili staliśmy ze sobą twarzą w twarz.   Przez chwilę trwaliśmy w niezręcznej ciszy, ale postanowiłam ją przerwać.  Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam:
-Co masz mi do powiedzenia?- spytałam.
-Jestem...-zatrzymał się na chwilkę.- chory...
Nogi zaczęły się pode mną uginać.
-Nieuleczalnie...- dokończył.
Po moim policzku spłynęła łza, a ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz.
-T-to znaczy, że....- popatrzyłam na niego oczami pełnymi łez.
-Nie zostało mi dużo czasu i pragnę te ostatnie chwilę spędzić z tobą.   Mam nadzieję, że nawet gdy odejdę będziesz o mnie pamiętać i czasem popatrzysz w niebo szukając mnie jako gwiazdy święcącej najjaśniej specjalnie dla ciebie.   Nie bój się...  Może ciała nie będą już razem, ale dusze pozostaną ze sobą na zawsze.   Przypomnij sobie te słowa, gdy już mnie przy mnie nie będzie i pamiętaj...  Kocham cię tu i kochać będę tam.- wskazał palcem na rozgwieżdżone niebo.
Przez chwilę nie wzięłam tego na poważnie.  Myślałam, że to wszystko jest kolejnym, nieudanym żartem Hoshiego.
-Żartujesz, tak?- uśmiechnęłam się ironicznie.  W głębi duszy miałam nadzieję, że to kłamstwo.  Czekałam aż się zaśmieje i zacznie przede mną uciekać.  On tylko spuścił wzrok i westchnął.
-Niestety...- nadal patrzył na podłogę.- Chciałbym ci tylko powiedzieć, że cię kocham.  Kocham całym swoim serduszkiem.  Gdybym mógł oddałbym wszystko, za to by być tu nadal z tobą.  Ale bóg postanowił zabrać mnie i ja nie mam nic do gadania.  Będę o ciebie dbał i cię pilnował...  Ale mam do ciebie prośbę.

Popatrzyłam na niego oczami pełnymi łez oczekując odpowiedzi.
-Nie zapomnij o mnie.- z jego lewego oka wypłynęła łza.  Szybko ją otarł i z trudem się uśmiechnął.
-Czy ty myślisz, że możesz teraz tak po prostu odejść?!  Zakochałam się w tobie, a ty przysiągłeś być ze mną do końca życia żeby teraz poddać się bez walki?!  Pomyśl co ja będę przeżywać bez ciebie!  Będę cierpieć coraz bardziej z każdą mijającą sekundą, aż w końcu tęsknota zawładnie mną całkowicie i też zniknę z tego świata!  Chcesz tego?!- krzyknęłam pod wpływem emocji.

-Nie...- powiedział ledwie słyszalnie patrząc na swoje sznurówki.
-Spójrz na mnie!- powiedziałam roniąc łzę za łzą.- Chcesz tego?- zapytałam raz jeszcze.
-Nie.- powiedział już nieco głośniej.
-W takim razie żyj.- powiedziałam i pobiegłam nad rzekę by trochę ochłonąć.
-Będę żyć.- szepnął.


___



 Moje kontakty z Hoshim się pogorszyły.   Rano wymieniamy się krótkim ''Dzień dobry'', a resztę dnia spędzamy w nieprzyjemnej ciszy.  Denerwował mnie fakt, że nie wiem co i jak z jego badaniami, więc postanowiłam zapytać.
-To...  Jak poszło z badaniami?- powiedziałam powoli.
Ten popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem i zamrugał kilka razy.
-T-ty się do mnie odezwałaś?!- przeraził się.- Nareszcie!
Krzyknął i rzucił się na mnie.
Chyba nie zauważył, że trzymałam w ręku (jeszcze pełny) kubek z kawą.
Aby się bronić wylałam na niego zawartość, a ten syknął z bólu.
-O matko!  Przepraszam!  Nie chciałam, to...  Samoobrona!  Nie przemyślałam tego!- zaczęłam panikować, a Hoshi poprosił, żebym przyniosła piankę na oparzenia.
Szybko pobiegłam do kuchni i zajrzałam do szafki z lekami.  Nie było jej tam.  
''Skończyła się?  Niemożliwe...''- pomyślałam i zaczęłam swoje poszukiwania.
Przeszukałam chyba każdy zakamarek naszego domu, ale nigdzie jej nie znalazłam.
Zmęczona poszłam do Soonyoung'a by powiadomić go o swojej porażce.
Weszłam do salonu i zobaczyłam Hoshiego leżącego na kanapie.
-Już cię nie boli?- zapytałam zdziwiona.
-Nie, bo posmarowałem sobie maścią.- uśmiechnął się niewinnie.- Pomyślałem, że zanim ty znajdziesz piankę to ja już 100 razy zdążę posmarować maścią.
Byłam bardzo wściekła.  Miałam ochotę mu urwać głowę, ale zamiast tego powiedziałam cicho:
-Obyś się smażył w piekle, Soonyoung.- i ruszyłam w kierunku mojego pokoju.
Przechodząc przez futrynę drzwi usłyszałam jeszcze ciche: ''Nawzajem''.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i powróciłam do wykonywania poprzedniej czynności.


Po kilku minutach usłyszałam głośny huk.
Niczym gazela pobiegłam do salonu.
Widok, który tam zastałam na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Lampa, która wcześniej stała pod ścianą teraz leży w kilku kawałkach na podłodze.
W ekran telewizora wbity jest pilot, a komoda przewrócona jest do góry nogami.
Biurko nie ma jednej nogi, bo leży na półce z książkami.
A najlepsze jest to, że Hoshi leży zdezorientowany na podłodze przygnieciony przez żyrandol.
Nie mogąc powstrzymać śmiechu zapytałam:
-Co zrobiłeś?
-Ja?  Nic...  Próbowałem tylko przełączyć kanał w telewizorze.- powiedział cicho- Zdejmij to ze mnie!
Powiedział i pokazał gestem na żyrandol.   Niestety, sprawność fizyczna to nie moja bajka i jedyne co mi się udało zrobić to stłuc żarówkę.
-Duszę się!- krzyknął charakterystycznie łapiąc oddech.
-Czekaj!  Zadzwonie po Joshue!- powiedziałam i szybko pomaszerowałam po telefon.
Po kilku minutach zjawił się gość.  Wszedł do pomieszczenia i trochę zdziwiony powiedział.
-Opowiecie mi o tym kiedy indziej...- zaśmiał się i zciągnął z Soonyounga żyrandol.
-Dzięki za pomoc, Jaśku.- zaśmiał się.
-Jeszcze raz tak do mnie powiedz to ci lampką pierdolne.- również się zaśmiał.
Zaprosiliśmy Joshue na drinka, a ten niespodziewanie się zgodził.
Pewnie ma ciężki dzień i musi odreagować...  Mniejsza.
Zasiedli wygodnie do stołu, a ja poszłam przygotować napoje gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.



[NOTKA AUTORA]
Nie wiem, czy nie zawiesić tego opowiadania ;//  Jakoś nie mam weny, a co gorsza rozdziały wychodzą do dupy :pp 

1 komentarz:

  1. NAWET
    NIE
    PRÓBUJ
    TEGO
    OPOWIADANIA
    ZAWIESZAĆ
    !!!!
    JEŻELI ZAWIESISZ TO CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM! Rozdziały są świetne, więc masz je pisać. Córka ci każe, więc tak zrób. Bierz się za kolejny rozdział. Right now!

    OdpowiedzUsuń